Przemoc w teatrze. Piotr Sieklucki: „Wszyscy jesteśmy sprawcami i ofiarami”
Granice? Dla roli u wielkiego reżysera można było wiele znieść. Teatr stoi na przemocy przede wszystkim słownej. Nazwanie kogoś durniem to łagodna forma krytyki. Ale na scenę weszło pokolenie, które umie powiedzieć „stop”.
Rozmowa z Piotrem Siekluckim, reżyserem, aktorem, dyrektorem Teatru Nowego Proxima
Małgorzata Skowrońska: Fuksowałeś się?
Piotr Sieklucki: Byłem pierwszym studentem na swoim roku, który nie dał się fuksować, i nielicznym absolwentem w historii PWST, który ukończył uczelnię bez fuksówki.
Dlaczego?
– Fuksówka zaczyna się z pierwszym dniem rozpoczęcia nauki. Starsze roczniki zabrały nas wtedy na Kazimierz. Ponury, brzydki i ze złą reputacją. Tak Kazimierz wyglądał 20 lat temu. Ustawili nas pod ścianą Alchemii w szeregu. Kazali odliczać, przedstawić się i nadawali ksywki. Starsza studentka, dziś aktywna obrończyni pokrzywdzonych przez pedagogów PWST, ryknęła do stojącej obok mnie studentki: „Klękaj, suko”. Zareagowałem ostro: „Co ty odpier…?”. I usłyszałem: „Zamknij się, fuksie, i na miejsce!”. Wyszedłem więc z szeregu i poszedłem w cholerę. I do końca studiów nie nawiązałem już relacji ze starszymi rocznikami. Zostałem outsiderem. Z perspektywy czasu wiem, że dobrze się stało, ale wtedy miałem żal, bo zostałem wykluczony ze społeczności. Przez okres fuksowania nie miałem kontaktu ze swoimi kolegami. Nie uczestniczyłem też w wielkim święcie finału fuksówki. Chyba radosnym i imprezowym. Niemniej to wykluczenie dla kogoś, kto dostał się do wymarzonej szkoły aktorskiej, nie było to łatwe. Dziś z większością tych ludzi, którzy mnie wtedy omijali, rozmawiam normalnie. Mnie nie złamali, ale znam takich, którym ostre fuksowanie zaszkodziło.
O co chodzi z tym aktorskim fuksowaniem? Podobną tradycję miały też inne szkoły aktorskie, w większości już zakazano tych barbarzyńskich zwyczajów. W Krakowie stało się to, gdy szkołą zaczęła rządzić Dorota Segda.
– Trzeba było udowodnić, że jest się godnym tej szkoły i że szanuje się hierarchię. Bo nasz teatr jest hierarchiczny, wręcz pańszczyźniany. Reżyser może przyjść pijany na próbę, być wściekły, wrzeszczeć na aktorów (nie mówię, że mnie się nie zdarzało!). Tego samego prawa aktor nie ma. Musi być trzeźwy, bo inaczej wylatuje. Nie może być wściekły, bo humory i frustracje musi zostawić przed drzwiami teatru. Fuksowanie było wstępem do tego przemocowego systemu. Dlatego chwała Dorocie Segdzie za przerwanie tej wielopokoleniowej tradycji.
Bartosz Bielenia, krakowski wychowanek, przeprosił za przemoc, jakiej dopuścił się podczas fuksowania. W swoim poście pisał też, że był też ofiarą, ale nie ma żalu do nikogo. Wygląda na to, że dość łagodnie go sfuksowano.
– Wszyscy jesteśmy katami i ofiarami. Jeśli milczymy, to znaczy, że przyzwalamy. Gdy czytam wpis jednego ze znanych kolegów: „dość terroru i chamów pedagogów”, to chciałbym mu przypomnieć, że jak byliśmy razem na roku i wielka, emerytowana już aktorka znęcała się nad koleżanką, to my chichraliśmy się po kątach. Dla nas to była normalna metoda pedagogiczna. Wiadomo, jak się źle gra, to trzeba opier… A że dziewczyna wymiotowała ze strachu przed zajęciami, to dla nas był to większy powód do drwin. Powinniśmy przerwać ten cyrk? Tak! Dziś łatwo podłączyć się pod ofiary. A z drugiej strony, czy mamy Grotowskiego, Kantora, Dejmka wymazać z encyklopedii teatru polskiego? To były inne czasy.
Uderzanie teraz w stare autorytety do niczego nie prowadzi. Dajmy już spokój i twórzmy teatr z nowym pokoleniem, które pokazało nam żółtą kartkę.
Nie przeraziła cię skala świadectw przemocy, do jakiej dochodzi w szkołach teatralnych i na próbach? To nie tylko głos młodego pokolenia aktorów, ale też tych dojrzałych. Okazuje się, że łapanie za piersi ma emocjonalnie wyzwalać, mieszanie z błotem ma odblokować, a wywalanie z prób ma zdopingować do lepszej gry. Do tego zastraszanie, obrażanie, presja psychiczna…
Czy krzyk jest już przemocą? Zamykanie się z aktorkami i nakłanianie ich do rozbierania się jest obrzydliwe, nie ma na to miejsca. Ale sam krzyk? Dziś do głosu doszło pokolenie, które nasze autorytety ma w nosie. Ma to swoje dobre i złe strony. Być może oni nie potrzebują mistrza, ale partnera.
Jesienią w ramach Laboratorium Nowego Teatru powstał „Spektakl dyplomowy, czyli kilka piosenek o przemocy w teatrze”. Oddaliśmy scenę młodym ludziom, którzy swoim językiem chcieli opowiedzieć o przemocy, z jaką się spotykają. Historie, jakie opowiadają twórcy tego przedstawienia – Karolina Szczypek i Paweł Sablik – są autentyczne. Jest tu przemoc werbalna, ale też finansowa. Zresztą aspekt finansowy odgrywa kluczową rolę w spotęgowaniu fali świadectw. Młodzi twórcy pozbawieni są jakiejkolwiek systemowej pomocy i opieki socjalnej. Czują się bezradni, szukają więc źródeł swojego niepowodzenia. Za komuny każdy kończący szkołę aktor dostawał angaż. Dlatego tak ważna jest ustawa o statusie artysty. Ona przerwie łańcuch frustracji! Ten projekt powinien powstać już dawno, bo dawno (jak mówiła Szczepkowska) skończył się komunizm. Wielkie uznanie należy się tym, którzy tę ustawę przygotowali.
Istnieje niebezpieczeństwo, że ta burza zbierze ofiary wśród tych, którzy na to nie zasłużyli.
– Wśród wielu świadectw i opowieści o traumie pojawiają się też próby wyrównania rachunków z dawnych czasów. Jeden pokrzywdzony kolega oskarża A.N.. A ja wiem, że to jego oświadczenie jest, jak mawiał Dyzma, dęte. Chłopak zawalał, nie przychodził na zajęcia, wiecznie przysypiał. Jego obecne oskarżenia pod adresem wymagającego dziekana to już czyste szaleństwo. Cienka widać jest granica miedzy „wymaganiem” a „przemocą”.
Coraz częściej słyszę głosy tych, którzy być może subiektywnie czują się poszkodowani, ale obiektywnie nie doznali wielkich krzywd. Za to aktorzy i aktorki, którzy doświadczyli traumy, np. przemocy seksualnej, wciąż milczą. Zjada ich wstyd i strach.
Sam jesteś reżyserem. Nie zawsze możesz pochwalić aktora. W świecie teatralnym na próbach nie mówi się językiem literackim, emocje szaleją. Łatwo w tych warunkach przekroczyć granice.
– Wszyscy jesteśmy sprawcami i ofiarami. Przyszedł czas teatralnego katharsis. Czas, by wyjść z przemocowego paradygmatu.
A aktor Sieklucki był ofiarą?
– Nie. Bywało, że dostawałem po łbie. Mówiłem wtedy sobie: „aleś wybrał zawód!”.
Co się stało z dziewczyną, twoją koleżanką z roku, którą brutalnie traktowano?
– Gra w serialach. Dobrze sobie radzi. Nie jest łatwo publicznie opowiadać o trudnych doświadczeniach i oskarżyć odchodzące symbole krakowskiego aktorstwa. Niczego to już nie zmieni.
Przemoc w teatrze – historia fali świadectw
W połowie marca absolwentka Szkoły Filmowej w Łodzi Anna Paliga (ma 24 lata, rok temu ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi) wywołała trzęsienie ziemi w środowisku artystycznym, opowiadając o przemocy, jakiej doświadczyła ze strony wykładowców i wykładowczyń uczelni. Głos zabrała podczas tzw. Małej Rady Programowej – to forum powołane przez nową rektorkę Milenię Fiedler, która pełni tę funkcję od września 2020 r.
Paliga opowiadała m.in. o wykładowcy, który „wpadł w furię i rzucił w grającą grupę krzesłem”, po czym „z pięściami ruszył na jednego ze studentów”. Inny wykładowca miał zaprezentować studentowi, jak powinien odegrać scenę, w której uderza w twarz sceniczną partnerkę. „Uderzył studentkę w twarz tak mocno, że z nosa trysnęła jej krew”. Ówczesny rektor „Filmówki” miał z kolei na zajęciach nazywać Paligę „pierdoloną szmatą, kurwą” i poniżać ją w obecności całej grupy.
Paliga udostępniła swoją przemowę także we wpisie na Facebooku, a jej wyznanie otworzyło usta ofiarom.
O przemocy w mediach tradycyjnych i społecznościowych opowiedzieli m.in.: Joanna Szczepkowska, Aleksandra Konieczna, Danuta Stenka, Tamara Arciuch, Maja Ostaszewska, Weronika Rosati czy Paweł Tomaszewski. Każdego dnia dochodzą nowe głosy.
Kolejne wyznania pokazały, że oprawcami są nie tylko wykładowcy, ale także studenci podczas obrzędu fuksowania (rodzaj chrzcin dla pierwszego rocznika). Zaczęło się od wyznania absolwenta krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych Bartosza Bieleni, który napisał w mediach społecznościowych: „Jestem sprawcą przemocy. Brałem udział w wielu fuksówkach. Jako »car«, a następnie jako mniej lub bardziej bierny świadek bądź gość »kwarców«. Jestem bardziej niż pewien, że w ciągu tych kilku lat skrzywdziłem ludzi, którzy dopiero co stawiali kroki w tym zawodzie”.
W ubiegłym roku fuksówek zakazała Dorota Segda, rektor krakowskiej AST. Na uczelni działa już rzecznik ds. etyki, ale po rozmowach z samorządem studenckim prof. Segda zdecydowała, że powoła zewnętrzną rzeczniczkę ds. etyki. Posadę objęła Nina Gabryś, była radna krakowska, a od niedawna rzeczniczka prezydenta Krakowa ds. polityki równościowej.
Z kolei władze Wydziału Reżyserii Dramatu krakowskiej AST zaapelowały o zgłaszanie aktów przemocy. Szkoła udostępniła specjalny adres mailowy, na który można przesyłać swoje doświadczenia czy wnioski z przebytej edukacji, uwagi, spostrzeżenia, informacje o sprawach, które wymagają interwencji. Władze wydziału podkreśliły, że uczelnia od 2016 roku jest w trakcie przekształcania systemu nauczania. „Część zmian udało się już wprowadzić, ale ten proces potrwa wiele lat (…). Działania antyprzemocowe i antydyskryminacyjne są dla nas w tym momencie priorytetem. Będziemy pracować nad odzyskaniem zaufania studentów i studentek” – czytamy w oświadczeniu AST.
Zanim wybrzmiało świadectwo Paligi, Kraków zmagał się z aferą w Teatrze Bagatela. W listopadzie ubiegłego roku prokuratura oskarżyła byłego dyrektora Teatru Bagatela o molestowanie seksualne. To niejedyna sprawa, jaką zajmują się polscy śledczy. Prokuratura bada też sprawę opisanej przez wiele kobiet przemocy – również seksualnej – w teatrze Gardzienice. Z kolei na Wydziale Teatru Tańca w Bytomiu odsunięto od zajęć ze studentami wykładowcę za sprawę, którą studentki określiły jako „molestowanie bez dotykania”. „Wyborcza” opisała także historię wykładowczyni wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, która miała łapać studentów za miejsca intymne.
„Sex, dragi i apetyt na DESTRUKCJE, czyli bardzo intymna biografia GUNS N`ROSES” Sławomira Chwastowskiego w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.
„Sex, dragi i apetyt na DESTRUKCJE, czyli bardzo intymna biografia GUNS N`ROSES” to kolejny spektakl, podjęty zapewne nie bez dużej dozy ryzyka, w którym z tekstem Sławomira Chwastowskiego mierzy się Tomasz Schimscheiner
Po „Shimmy Shine Show” i „Zwierzeniach pornogwiazdy” tym razem bohaterem przedstawienia jest amerykański perkusista heavy metalowy, Steven Adler. To on i Axi Rose, Izzy Stradin, Duff McKagan założyli w 1985 roku w Los Angeles legendarną już dziś grupę, która koncertowała na największych scenach świata i sprzedawała rekordowe ilości płyt. Sam Adler z powodu nadużywania narkotyków nie raz rozstawał się z „Gunsami”, podejmując próby leczenia, w końcu jego miejsce zajął Matt Sorun.
Steve’a Adlera, siedzącego pod palmą, na kameralnej Scenie Berlin, poznajemy, kiedy przebywa na „przymusowym” urlopie w Tajlandii, chcąc oczyścić i odtruć z toksyn swój organizm po używkowym nadszarpnięciu sił. Będzie to dla niego moment szczególny, dający szansę na podsumowanie tego, co robił dotychczas – i jako muzyk i jako człowiek. Słynny perkusista będzie w tym swoistym wieczorze autorskim wracał pamięcią do wspólnych przeżyć zespołu związanych ze starymi przyzwyczajeniami, z którymi trudno było się rozstać i które przeszkadzały zarówno jemu jak i kolegom korzystać z dobrodziejstw wcześniej im niedostępnych. Oczywiście pojawi się też wiele pikantnych i mocno okraszonych wulgaryzmami historii z przygód seksualnych, których podczas tras koncertowych doświadczali z wieloma kobietami. Erotyzm będzie dominował w tych opowieściach, ale nie tyle wstydliwy czy szokujący, co bardziej budujący komizm przeżywanych sytuacji, wielokrotnie wynikających z ogromnego powodzenia muzyków wśród podążających za nimi fanek.
Monolog Adlera przerywany będzie wizytami skośnookiej masażystki, później niemieckiej plażowiczki, wreszcie Ozzy’ego Osborne’a, w którego z powodzeniem wciela się Piotr Sieklucki. Okoliczności tych spotkań będą mocno zaskakujące, podnosząc temperaturę intrygującej spowiedzi naszego bohatera, który nie omieszka nawet podzielić się z widzami z najbardziej intymnych szczegółów seksualnych zbliżeń. Taki tekst wymaga ze strony aktora przede wszystkim lekkości, wdzięku, niezwykłej czujności i też swego rodzaju uważnej czułości w prowokowaniu reakcji widzów. Nie uda się też tego uwiarygodnić bez odrobiny szaleństwa czy autoironii. Schimscheiner, potrafiący umiejętnie zmniejszać dystans z publicznością, zahartowany we wcześniejszych bojach z tekstami Chwastowskiego, który jako kompozytor doskonale wyczuwa rytmiczność i muzyczność wkładanej w usta aktora frazy, radzi sobie z tym doskonale, ma się wrażenie, jakby każde słowo rodziło się właśnie teraz, w kontakcie z widzem zyskiwało nową wartość i autentyczność. I tak, co i rusz śmiejąc się, oraz uczestnicząc w proponowanej przez wykonawcę grze – sądząc po żywych reakcjach spektatorów – mocno wciągającej, podążamy za aktorem, który niczym skrupulatny przewodnik prowadzi nas po tropach bardzo osobistych doświadczeń, konfrontujących postępowanie poszczególnych członków zespołu, niekiedy mało oczywistych i nieprzewidywalnych. W ten sposób stajemy się świadkami również i tego, jakimi prawami rządzi się nagłe zdobywanie rozgłosu czy popularności, jaką cenę płaci się za sukces będąc trybikiem w bezdusznej, show-biznesowej machinie liczącej tylko zyski, a nie dbającej o zachowanie choćby odrobiny zdrowego rozsądku.
Schimscheiner nie daje publiczności odetchnąć, kiedy trzeba zachęca do wspólnej zabawy, to znów zmusza do aktywnego uczestnictwa czy momentu refleksji, próbującego rozładować mogące pojawiać się w trakcie oglądania widowiska poczucie trwania w jakiejś nieszczególnie mądrej, irytującej i mocno zwariowanej rzeczywistości. Trzeba przyznać, że ta huśtawka nastrojów, pełna bezceremonialności, jest w interpretacji aktorów szalenie apetyczna i zajmująca. Oczywiście pierwsze skrzypce gra w tym tercecie Tomasz Schimscheiner, nie stroniący momentami od zagrań mocno karykaturalnych, pastiszowych czy parodystycznych, choć konkurencja jest duża – najpierw w postaci niezaprzeczalnych wdzięków Joanny Falkowskiej podczas apetycznego striptizu (w tej opowieści, z dominacją pierwiastków męskich, tego typu erotycznej obecności naprawdę nie mogło zabraknąć), potem każdorazowego wejścia Ozzy’ego Osborne’a, którego treści zdradzać nie wolno czy wreszcie pojawiającego się na telebimie Marka Sierockiego.
W sumie dość ciekawie wybrzmiewają w tym przedstawieniu, rozegranym w dobrym narracyjnie tempie, wszystkie nawiązania do mód pojawiających się w rozrywkowym biznesie czy popkulturowych klisz i stereotypów. I choćby dlatego warto najnowsze przedstawienie w krakowskim Nowym zobaczyć. Warto też sprawdzić jakie granice można w teatrze przekroczyć, czy zawsze muszą istnieć, czy też można się bez nich zupełnie obyć?
„O tym, co ważne” to zapis trzech słuchowisk dokumentalnych, które z małopolskimi seniorami, uczestnikami 10. edycji projektu „60+ Nowy Wiek Kultury” przygotowała Agnieszka Obszańska – Teren Kultura Agnieszka Obszańska.
Jest mądrze, dowcipnie, zaskakująco, wzruszająco, prywatnie. Są opowieści o nieznanym, o świecie, którego nie ma i takim, o który warto byłoby jeszcze zawalczyć. Jest po prostu pięknie.Ogromnie dziękujemy naszym wspaniałym seniorom z Klubu Seniora w Bobowej, Klub Seniora Wiecznie Młodzi i seniorkom z Laskowej za zaangażowanie, zaufanie i otwartość do dzielenia się swoimi opowieściami.
Wydawnictwo powstało w ramach 10. edycji projektu „60+ Nowy Wiek Kultury” finansowanego ze środków Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
Uwaga! W związku z sytuacją epidemiologiczną członkowie jury nie mogli wspólnie obradować w wyznaczonym terminie. Rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się w drugiej połowie kwietnia.
Wszystkim biorącym udział w FAMILIJNYM KONKURSIE ANTYWIRUSOWYM serdecznie gratulujemy!
Ukazała się publikacja „Festiwale teatralne w Polsce – diagnoza, wyzwania, perspektywy”
Publikacja „Festiwale teatralne w Polsce – diagnoza, wyzwania, perspektywy” to zrealizowany w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z zakresu upowszechniania kultury projekt, którego celem było przyjrzenie się życiu festiwalowemu w Polsce.
Karolina Purłan-Leśniak, stypendystka, w swojej publikacji omówiła najważniejsze zagadnienia oraz problemy związane z tematyką publikacji. W sytuacji w której znalazły się instytucje kultury oraz organizatorzy festiwali teatralnych w roku 2020 konieczna była również charakterystyka nowych zjawisk, wyzwań oraz rozwiązań, jakie się pojawiły na skutek pandemii koronawirusa.
Publikacja została podzielona na dwie części. Pierwsza z nich jest merytorycznym omówieniem zagadnienia w którym przedstawiono definicję festiwalu teatralnego bazując na sformułowaniach i teoriach dwóch teatrologów czynnie uczestniczących w tworzeniu mapy polskich festiwali – Zenona Butkiewicza oraz Dariusza Kosińskiego. Stworzono również krótki zarys historyczny pokazujący jak ewoluowało życie festiwalowe na przestrzeni dekad, a także, zachowując chronologię, omówiono na konkretnych przykładach problematykę dotyczącą organizacji festiwali teatralnych w roku 2020.
W pierwszej części skupiono się na trzech kluczowych aspektach każdego festiwalu: finansowaniu, organizowaniu i tworzeniu repertuaru. W tej samej części przyjrzano się zjawiskom towarzyszącym – ideom i misjom festiwali, ale także festiwalizacji i festiwalozie. Na zakończenie przedstawione i przeanalizowane zostały wyniki internetowego badania publiczności, które miały na celu nakreślenie portretu uczestnika festiwali, zbadanie jego preferencji oraz czynników, które wpływają na uczestnictwo lub jego brak w ofercie programowej festiwali teatralnych.
Druga część publikacji to zapis przeprowadzonych na przestrzeni kilku miesięcy rozmów z dyrektorami, kuratorami oraz organizatorami festiwali teatralnych. Ich spostrzeżenia i uwagi są niezwykle cennym uzupełnieniem części teoretycznej. Poruszonych zostało mnóstwo zagadnień, które składają się na obraz festiwalowego życia teatralnego. Rozmówcy (Bartosz Szydłowski, Monika Kozłowska, Marcin Zawada, Beata Dąbrowiecka, Kinga Latusek, Ewa Molik oraz Damian Dubielis) oprócz omawiania organizowanych przez siebie festiwali, osadzali je również w innych kontekstach – lokalnym, ogólnopolskim czy międzynarodowym, tym samym tworząc przestrzeń do poruszania kolejnych wątków – kwestii polityki biletowej, oczekiwań widowni, strategii marketingowej czy też konkurencji.
Koniec z zalegającymi w domu śmieciami. Plastikowe butelki. Stare tkaniny. Niepotrzebne rachunki, faktury i gazety. Foliowe torebki i worki. Każdy z tych odpadów może zyskać nowe życie. Dzięki naszej publikacji nauczysz się, jak w domowych warunkach przetwarzać śmieci. Chcesz zrobić elegancką papeterię? Potrzebujesz portmonetki? A może Twój czworonożny pupil rozgląda się za nowym dywanikiem? Zamiast kupować – zrób je sam! W „Nowym życiu śmieci. Przewodniku po wybranych technikach upcyklingowych” znajdziesz proste instrukcje, które wprowadzą Cię w świat upcyklingu: ekologicznej techniki przetwarzania odpadów.
Podręcznik został opracowany przez Kaję Jałozę. Podręcznik objęty jest prawem wolnych licencji i udostępniany jest bezpłatnie.
„Król Maciuś Pierwszy” wg Janusza Korczaka w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Patryk Kencki, członek Komisji Artystycznej VI edycji Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.
fot. Marcin Oliva Soto
Częstokroć się zdarza, że przedstawienia nawiązujące do spraw politycznych okazują się nudne i pretensjonalne. Zupełnie inaczej jest w przypadku spektaklu Piotra Siekluckiego przygotowanego na podstawie Króla Maciusia Pierwszego. Inscenizator, sięgając po powieść Janusza Korczaka,postanowił wykorzystać formułę teatru jarmarcznego. Przedstawienie grane jest na szerokiej, a płytkiej scenie z użyciem prostych dekoracji, w dużej mierze mających zresztą formę projekcji (scenografia – Łukasz Błażejewski). Wykorzystanie nagrań pozwoliło na poszerzenie obsady. Na żywo oglądamy tylko czwórkę aktorów. Wizerunki siedmiu pozostałych, wcielających się w role ministrów, wyświetlane są na bocznych ścianach. Ta „wirtualna” obsada robi zresztą wrażenie. Są to aktorzy wyśmienici – z Janem Peszkiem na czele. Dodatkowy plan przedstawienia wzbogaca zaś warstwę inscenizacyjną.
Spektakl jest odważny i niewątpliwie prowokujący. Zaskakuje nie tylko przewrotne zakończenie, w którym Felek z powodów politycznych zdradza Maciusia, ale i rozliczne aluzje do naszej rzeczywistości politycznej. Osobno trzeba wspomnieć o ukazaniu więcej niż przyjacielskiej więzi młodego króla z jego faworytem. Być może inscenizacja Siekluckiego jest pierwszym w Polsce spektaklem dla dzieci, w którym zilustrowany został wątek homoerotyczny. Wprowadzono zresztą ów temat w sposób wyjątkowo piękny. Zarówno odtwórca roli tytułowej (Karol Miękina), jak i grający Felka Michał Czorny mają przygotowanie związane z teatrem tańca. Ich bliska relacja ukazana została więc w konwencji baletowej.
Jarmarcznego wymiaru spektaklu możemy się dopatrzeć we wprowadzeniu sekwencji z afrykańskim tancerzem (Alain Nca), ale szczególny wpływ na zbudowanie przywołanej stylistyki miał sam reżyser, który, jak przystało na prawdziwego capocomico, występuje w roli… Mistrza Ceremonii. Sceny, w których Sieklucki wciąga do aktywnego udziału dzieci i ich rodziców, oparte są na przekroczeniu i teatralnej manipulacji. Wydają się jednocześnie i zabawne, i oburzające. Dzięki temu odsłaniają przewrotny charakter sztuki teatru.
Schodząc po wysokich schodach Teatru Proxima nie miałem najmniejszych wątpliwości, że obejrzaną w Krakowie inscenizację Króla Maciusia Pierwszego będę miał jeszcze długo w pamięci.
Po wykraczającym daleko poza nasze najśmielsze oczekiwania sukcesie „Psiego kalendarza literackiego 2020”, postanowiliśmy wspólnie z Fundacją Miasto Literatury kontynuować nasze działania na rzecz Przytuliska Psy Pani w Rytlowie i przygotować dla Was nowy, łączący poezję i bezdomne psiaki kalendarz na 2021 rok.
W „Psim kalendarzu literackim. Bezdomniaki z Rytlowa 2021” znajdziecie utwory poetyckie Justyny Bargielskiej, Sebastiana Brejnaka, Jerzego Jarniewicza, Jakuba Kornhausera, Małgorzaty Lebdy, Ewy Lipskiej, Edwarda Pasewicza, Marty Podgórnik, Jacka Podsiadło, Tomasza Różyckiego, Ilony Witkowskiej i Urszuli Zajączkowskiej. Towarzyszą one rytlowskim podopiecznym sfotografowanym przez Marcina Olivę Soto. Wśród bohaterów nowego kalendarza znajdują się: Jarzyna, Kremówka, Placek, Nero, Szatan z siódmej klasy, Łapek, Dziadek Promilek, Grabka, Wyścigowy, Tosia, Colinek, Kajtuś, Żurawina, Dziadek Andrzejek i Obi. Wszyscy oni szukają domów.
Jeśli chcesz zamówić „Psi kalendarz literacki. Bezdomniaki z Rytlowa 2021”:
wpłać 33,33 zł na konto Stowarzyszenia Nadzieja na Dom:
56 1600 1462 1019 8821 7000 0002, z dopiskiem „Darowizna dla Rytlowa 2021”
Nie zapomnij podać nam adresu, na który chcesz otrzymać kalendarz.
Pierwsze zamówienia wysyłać będziemy w dniach 18-21 grudnia, listami priorytetowymi. Następnie, kalendarze wysyłać będziemy raz na tydzień, aż do wyczerpania nakładu.
Spośród bohaterów kalendarza, przygotowanego na 2020 rok domy znaleźli już: Malaga, Mała, Czarcik, Hutek, Ira, Czarny, Figo, Greg, Zorba, Tor, Emil i Zola. Do dziś w schronisku pozostają zaś: Boberek, Szogun, Jarzyna i Biała. Dzięki kalendarzowi wiele rytlowskich psiaków, w tym zwłaszcza psich staruszków, znalazło swoich wirtualnych opiekunów. Mamy nadzieję, że nasz kalendarz pomoże znaleźć domy kolejnym rytlowskim psiakom.
Kiedy przygotowywaliśmy psi kalendarz literacki na 2020 rok, liczyliśmy na to, że uda nam się zebrać dziesięć, może piętnaście tysięcy złotych, dzięki którym zdołamy postawić dwa, może trzy nowe boksy dla psich staruszków. Środki, które udało nam się zebrać, wielokrotnie przekroczyły nasze oczekiwania. Dzięki Waszemu wsparciu do Rytlowa trafiło ponad 77.000 złotych, z czego 56.000 złotych ze sprzedaży kalendarza i 21.000 złotych z 1% z Waszych podatków. Postawiliśmy więc przed sobą ambitniejszy cel: chcemy przeprowadzić całościową przebudowę rytlowskiego schroniska, i stworzyć w Rytlowie przeznaczone dla psich seniorów staruszkowo. Mamy już wstępną koncepcję przebudowy schroniska (wykonaną bezpłatnie) i z budową chcemy ruszyć latem 2021 roku. Wpływy ze sprzedaży „Psiego kalendarza literackiego” 2020 i 2021 w całości przeznaczone zostaną na ten właśnie cel.
Dziękujemy Wam ogromnie, za to, że kupując kalendarz na 2020 rok zdecydowaliście się wesprzeć rytlowskie bezdomniaki. Mamy nadzieję, że nasz kalendarz sprawił Wam wiele radości w tym trudnym roku. Zachęcając do kupna „Psiego kalendarza literackiego. Bezdomniaki z Rytlowa 2021” życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze. W załączniku przesyłam okładkę nowego kalendarza, na której znajdziecie zdjęcie Jarzyny.
Zapraszamy do odwiedzania strony internetowej Przytuliska: www.psypanimagdy.pl i profilu Przytuliska Psy Pani Magdy na facebooku (nazwa profilu: Bezdomniaki z Rytlowa)
W razie pytań, jesteśmy do Waszej dyspozycji, w sprawie kalendarza piszcie na: psikalendarz2021@gmail.com
Dziś Wielka Rewia! – Kolejna premiera na Scenie Berlin Roch Pekiński, Twardzioch, Schyzio Frenik, Mulek Róż… Czy mówią Wam coś te nazwiska? Nie? A gdybym (dla ułatwienia) dodał, że to pseudonimy bardzo znanego poety? Zwanego nawet Księciem Poetów? O! widzę że podnosi się jakaś ręka! Słucham? Tak, odpowiedź jest prawidłowa: to Julian Tuwim! W odrodzonej po roku 1918 Polsce, teatr odrodził się szybko. I równie szybko, bo już w 1919 roku wystartował w sali przy ulicy Senatorskiej w Warszawie kabaret Qui pro Quo. A przecież i on nie wyrósł na martwej glebie. Lata 1916 -1918 to okres rozkwitu teatrzyków estradowych. Front oddalił się od Warszawy i w okupowanej stolicy zapanował względny spokój. Pisanie dla kabaretów stało się głównym źródłem utrzymania początkujących literatów. Klasyczny program składał się piosenek, melodeklamacji, skeczów i wstawek baletowych. Pamięć o przedwojennym polskim kabarecie ciągle jeszcze tli się w narodzie słabiutkim płomykiem, pamiętamy tę i ową melodię, potrafimy zanucić jakąś zasłyszaną gdzieś zwrotkę (ale tylko jedną jak Mazurka Dąbrowskiego). Ale informacja, że teksty dla Qui pro Quo, Morskie Oko czy Bandy pisali tacy giganci jak Lechoń, Tuwim czy Słonimski – to zawsze wielkie zaskoczenie. Tuwim już we wczesnym okresie swej twórczości mistrzowsko opanował wszystkie gatunku lekkiej muzy. Pisał piosenki, melorecytacje, monologi, skecze. Był współautorem rewii. „Pokoik na Hoże”, „Co nam zostało z tych lat”, „Nasza jest noc” to także piosenki autorstwa Tuwima. Qui pro Quo był kabaretem gwiazd. Wylansował całą plejadę ulubieńców przedwojennej Warszawy, wśród nich Mirę Zimińską, Hankę Ordonównę, Kazimierza Krukowskiego, Konrada Toma, Ludwika Lawińskiego, Adolfa Dymszę. No i króla konferansjerów – Fryderyka Jarosy’ego, który do Polski przyjechał z rosyjskim kabaretem „Niebieski Ptak” i został u nas już na dobre. Ten ostatni tak opisywał sytuację literatów piszących na potrzeby kabaretu: „Proszę Państwa! W Warszawie istnieje kilka teatrów rewii. Każdy z nich zmienia program mniej więcej co miesiąc a w każdym programie jest przeciętnie piętnaście numerów. Autorów natomiast jest bardzo mało. Dlatego daje się odczuć dotkliwy głód nowych pomysłów, bo według powyższych obliczeń parę osób musi co miesiąc wymyślić i napisać około stu numerów. Wobec tego powstała giełda autorska. Schodzą się tam autorzy i kierownicy literaccy teatrów i uprawiają handel pomysłami jakby to były obce waluty. Rozmowy na giełdzie autorskiej są bardzo ciekawe: „jak dziś szmoncesy?”, – „Trochę mocniej”, – „Duże zapotrzebowanie na polityczne kawały”, – „Słuchaj, odstąp mi dwóch Żydów w tramwaju a ja ci dam Witosa pod Bacchusem”, – „Panowie kto bierze piosenkę o Sejmie i rządzie, same rymy na ‘upa’”, – „Za szlagiera o apaszu dam pierwszorzędne kuplety o Korfantym, dopłacam 50 złotych”… To nie żart! Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Marian Hemar, Andrzej Włast a także kompozytorzy: Jerzy Petersburski, Jakub Kagan, Henryk Wars i wielu, wielu innych musieli przecież spotykać się na takiej giełdzie i wymieniać pomysłami. No bo przecież artystyczna Warszawa kawiarniami stała. Boy, który był fanatycznym wielbicielem kabaretu tak pisał „Wczorajszy program w Qui pro Quo to prawie w całości wyskok niewyczerpanego humoru poety T..ma (nie wymieniam nazwiska, aby uszanować jego trzydzieści trzy pseudonimów). Co za bajeczny temperament u tego człowieka, aby tak, od niechcenia, lewą ręką rzucać owe drobiazgi, od których sala trzęsie się ze śmiechu, a przy których znawca co chwila oblizuje się ze smakiem i kręci z uznaniem głową”. Myśląc o repertuarze dla Sceny Berlin Teatru Nowego Proxima przypomniałem sobie, że jeszcze jako student łódzkiej filmówki (w latach 60tych) zakochałem się w wystawianym w Teatrze 7.15 (a także w warszawskiej Syrenie i wielu innych) spektaklu „Taka noc nie powtórzy się więcej”. Wiele lat później, pracując w zespole Rozgłośni Polskiej RWE napisałem słuchowisko z przedwojennymi przebojami. Żyły przecież jeszcze w Londynie gwiazdy tych kabaretów – Zofia Terné, Włada Majewska czy Kazia Kaliszewska. Wielu z tych artystów poznałem osobiście. Hrabia Michał Tyszkiewicz, mąż Ordonki mieszkał nawet w tej samej kamienicy co ja – piętro wyżej. Postanowiłem więc sięgnąć do tych romantycznych wspomnień i napisałem scenariusz do spektaklu „Dziś Wielka Rewia” dokładnie według starej, sprawdzonej receptury. Dajcie się zaskoczyć! Tym bardziej, że na scenie zobaczycie absolwentów i studentów Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Wielu z nich to aktorzy-tancerze Teatru OdRuchu. Będą pióra, cekiny, płatki róż, piękne melodie, młodość i uroda – czyli wszystko to, w czym kochała się przedwojenna Warszawa.
Zespół: Girls: Agata Toporek, Magdalena Malik, Paulina Strzoda, Karolina Rentflejsz Boys: Michał Misza Czorny, Jakub Sielski, Łukasz walczak, Jakub Gajewski, Kacper Mucha, Maciej Gośniowski Narrator: Piotr Sieklucki Asystent reżysera i choreograf: Michał Misza Czorny Reżyseria: Janusz Marchwiński – autor tego tekstu
Kraków. Ogłoszono laureatów Nagrody Teatralnej im. Stanisława Wyspiańskiego
Reżyser Piotr Sieklucki – za stworzenie programu Teatr Nowego Widza otrzymał nagrodę główną 9. edycji Konkursu o Nagrodę Teatralną im. Stanisława Wyspiańskiego. To najważniejsza teatralna nagroda Miasta Krakowa!
Nagroda Teatralna im. Stanisława Wyspiańskiego, ustanowiona przez Radę Miasta Krakowa w 2011 roku, jest przyznawana od 2012 r. Jej celem jest wzmocnienie wizerunku Krakowa jako silnego ośrodka teatralnego oraz wspieranie rozwoju sztuki teatru w jej różnych formach i odmianach.
– W tym roku, w obliczu pandemii, udało nam się ponownie poszerzyć formułę konkursu, dzięki czemu członkowie kapituły poza nagrodą główną i specjalną, mogli zarekomendować osoby lub zespoły spośród zgłoszonych do konkursu do uhonorowania dodatkowymi nagrodami specjalnymi – wyjaśniła Katarzyna Olesiak, dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego UMK.
Do dziewiątej edycji konkursu wpłynęło 28 wniosków o nagrodę główną oraz 21 wniosków o nagrodę specjalną. Kapituła obradowała pod przewodnictwem prof. Jacka Popiela
Nagrodę główną w wysokości 30 tys. zł brutto otrzymał Piotr Sieklucki – za realizację programu Teatr Nowego Widza, w ramach którego na scenie Teatru Nowego Proxima w 2019 roku wystawiono dwa spektakle adresowane do najmłodszej publiczności: „Król Maciuś Pierwszy” oraz „Było sobie życie”.