Archive Page

Triumfy krakowskich artystów

30 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Tryumfy krakowskich artystów na przeglądach teatralnych

Krakowskie teatry rozpoczęły sezon laurami. Główną nagrodę aktorską i reżyserską przywiózł z Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie Piotr Sieklucki z Teatru Nowego Proxima za spektakl „Kazik, ja tylko żartowałem”, a zespół aktorski Teatru Bagatela nagrodę za „Rewizora”.

Opole okazało się szczęśliwe dla „Lalki” Teatru im. Słowackiego oraz „Panien z Wilka” Starego Teatru, nagrodzonych na Opolskich Konfrontacji Teatralnych. Na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych triumfowały spektakle Jana Klaty zrealizowany dla Teatru Nowego Proxima oraz „Ginczanka” Łaźni Nowej.

W sobotę zakończył się 25. Ogólnopolski Festiwal Komedii Talia w Tarnowie. Widzowie obejrzeli osiem przedstawień konkursowych, przygotowanych przez teatry z całego kraju. Wśród nagrodzonych spektakli znalazły się dwa przedstawienia krakowskich teatrów.
Nagrodę dla zespołu aktorskiego, za wyśmienitą kreację zbiorową w spektaklu „Rewizor” w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, odebrał Teatr Bagatela. Przedstawienie w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, którego premiera odbyła się w marcu tego roku, to spektakl uwspółcześniony przede wszystkim w warstwie nowego przekładu Tadeusza Nyczka, ale także scenografii i kostiumów, które uwspółcześniły „Rewizora”.

Zaś brawurowa rola kolegi Kazika Staszewskiego, któremu w życiu nie poszło tak dobrze jak znanemu muzykowi, przyniosła Piotrowi Siekluckiemu Nagrodę Główną za osobowość aktorską i reżyserską. Nagrodzony spektakl Ziemowita Szczerka „Kazik, ja tylko żartowałem” Teatru Nowego Proxima to muzyczna opowieść o Polsce i okresie transformacji. 

Teatr Nowy Proxima triumfował także podczas 61. Kaliskich Spotkań Teatralnych, gdzie nagrodę za kreację zespołową zdobył „Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat” w reżyserii Jana Klaty z Mają Pankiewicz, Moniką Frajczyk, Bartoszem Bielenią i Marcinem Czarnikiem, w którym Klata mierzy się w nim z tematem długu, jego historią i wpływem na dzieje całej ludzkości.

Kalisz okazał się szczęśliwy również dla monodramu Teatru Łaźna Nowa „Ginczanka. Przepis na prostotę życia” w reżyserii Anny Gryszkówny. Za rolę żydowskiej poetki wyróżnienie aktorskiej powędrowało do rąk Agnieszki Przepiórskiej. 

Także z Opola krakowscy artyści wyjechali z nagrodami. W trzech kategoriach jury 45. Opolskich Konfrontacji Teatralnych „Klasyka żywa” nagrodziło spektakl „Lalka” Teatru im. Słowackiego. Fabułę Prusa przeniesioną na deski „Słowaka” doceniono za reżyserię Wojtka Klemma i choreografię Aleksandra Kopańskiego. Podczas 45. OKT wręczono siedem indywidualnych nagród aktorskich, wśród laureatów znaleźli się, m.in. Marcin Kalisz za rolę subiekta Rzeckiego w „Lalce”, Ewa Kaim i Anna Radwan za kreacje Joli i Kazi w „Pannach z Wilka” Starego Teatru w reżyserii Agnieszki Glińskiej oraz Tomasz Schimscheiner za rolę Gonzala w spektaklu „Trans-Atlantico” Teatru im. Solskiego w Tarnowie.

Dziennik Polski, Anna Piątkowska

Nagroda aktorska!

28 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Tarnów. Piotr Sieklucki nagrodzony za kreację aktorską i reżyserię na Festiwalu Komedii Talia.

Podczas tegorocznego Ogólnopolskiego Festiwalu Komedii Talia w Tarnowie, Piotr Sieklucki otrzymał Główną Nagrodę za kreację aktorską oraz reżyserię spektaklu „Kazik, ja tylko żartowałem” Ziemowita Szczerka.

Spektakl prezentowany był dwukrotnie 20 września na scenie Teatru im. Solskiego w Tarnowie. Nagrodę w wysokości 5000 zł ufundowana została przez Organizatorów Festiwalu. Festiwal finansowany był przez Ministerstwo Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu, Gminę Miasta Tarnowa oraz Teatr im. L. Solskiego w Tarnowie.

Recenzja „Czarownice”

21 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Głos kobiety- głosem buntu

„Czarownice – wszystkich nas nie spalicie” – Iwona Kempa – Teatr Nowy Proxima w Krakowie

10 września w piątek w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie odbyła się premiera spektaklu w reżyserii Iwony Kempy- „Czarownice- wszystkich nas nie spalicie”

Przy dźwiękach perkusji kobiety wyzwalały w sobie moc i wypowiadały prawdę o nietolerancji wobec inności, skrywającej się pod maską oskarżeń o czary. „Palenia czarownic już nie ma”- ktoś z uśmiechem sarkastycznie zripostuje, ale czy na pewno…?

Czy oskarżenia o czary nie przybrały obecnie formy dziwnych przesłuchań, w których każdy przejaw wolnej myśli odbierany jest jako niechciany głos, z którym należy walczyć święconą wodą? W 1776 roku w Polsce król August Poniatowski w duchu idei myśli oświecenia na przekór władzom kościelnym zakazał tortur i ścigania za rzekome czary. Mentalności ludzi jednak tak łatwo się nie zmieni. femina w łacińskim znaczeniu „mniej wiary” to istota bardziej skłonna do grzechu niż mężczyzna- brzmią słowa z ambony wypowiadanej przez Sławomira Maciejewskiego wcielającego się w rolę księdza. Nie wiara jednak w siłę kościoła i sądów ludzkich lecz wiara w swoje siły daję kobietom energię do działania.

Tę energię w spektaklu na scenie naprawdę czuć, przenika ona widza i motywuje do działania o walkę do bycia sobą. Spektakl w reżyserii Iwony Kempy stał się swoistym pomostem między przeszłością a przyszłością, gdzie w teraźniejszości kobiety odważnie myślące stykają się ze społecznym ostracyzmem. W spektaklu w rolę znienawidzonych czarownic tych z przeszłości jak również tych z teraźniejszości wcieliły się : Małgorzata Gałkowska, Martyna Krzysztofik, Katarzyna Anna Małachowska, Anna Tomaszewska. Skromny strój kwiecistej kobiecej sukienki skonfrontowany z siłą i energią bębnów na zasadzie silnego kontrastu zwraca uwagę, że teraz tu i właśnie dzieję się coś ważnego. Bęben- synonim walki, jako instrument wykorzystywany w wielu kulturach, w spektaklu premierowym wybudzał ze snu i marazmu obojętności. Uwrażliwia wobec nieposzanowania praw osób odważnie myślących, mówiących prawdę.

Dźwięki perkusji którą zawładnęła Liliana Zieniawa nauczycielka ze szkoły mistrzowskiej tego instrumentu stanowiły integralną część z treścią monologów wypowiadanych przez aktorki. Teksty są szczere, tragikomiczne, gdzie czarny humor połączony z osobistym dramatem niczym silna fala przypływu i odpływu konfrontują się z publicznością. Przy takiej dynamice emocji widownia zgromadzona w kameralnej sali Teatru Nowego Proxima nie może pozostać obojętna. O czym są te opowieści? Oparte na kronikach i reportażach dbających o precyzje przekazu świadectwa niezłomnych kobiet oskarżonych o czary stanowią ciekawe historię przykuwające uwagę. Jedna z nich jest historia Krystyny Ceynowej z naszych polskich, nadbałtyckich Chałup, którą w jakże wydawałoby się romantycznym czasie w 1836 roku poprzez samosąd okolicznych mieszkańców dwukrotnie w ramach tak zwanej próby wody topiono. Krystyna utonęła w falach zimnej wody a o pogardzie, jaka towarzyszyła jej w chwili śmierci opowiedziała Małgorzata Gałkowska wcielając się w jej historyczny epizod. Dialogu w spektaklu jest niewiele, gdyż silne emocje, agresje wypowiadane wobec kobiet przez Sławomira Maciejewskiego jako księdza, sędziego i polityka trudno nazwać rozmową. Przesłuchanie, które prowadzi z Aktywistką Strajku Kobiet, w której rolę wcieliła się Anna Tomaszewska, skonfrontowanie inteligencji, opanowania głosu Anny z fanatyzmem religijnym i gniewem Sławka mogło wywołać w początkowej fazie śmiech lecz później jak każda głupota zrodzi lęk o to co dalej? Do czego to wszystko może doprowadzić? „Wszystkich może jednak nas nie spalą…?

Obawa przed fanatyzmem nie daje jednak spokoju. Buntowniczka Strajku Kobiet będąc w areszcie nie może wziąć leków, nie może zadzwonić do syna aby mógł wiedzieć gdzie jest. Nowa forma tortur XXI wieku. Zamiast rozżarzonego żelaza- zimna, goła posadzka i noc z temperaturą poniżej zera. To wszystko jakże jest bliskie temu na wskroś co działo się wieki temu. Sławek Maciejewski, wygłasza potępienie wobec wszelkich odstępstw od kanonów kościoła. Dla nikogo z publiczności takie przemówienie z ambony nie jest czymś zaskakującym, lecz przeczytana ankieta z tego roku 2021 na temat opętania przez demonów już tak. Jak redaktor Sławek rozmawia z kobietami i pyta je o różne zwyczaje. Do tej ankiety również włączona jest publiczność. Na wiele z pytań odpowiedź jest twierdząca, co według analizy jednego z biskupów jest znakiem opętania przez demona. Włączenie publiczności do tej ankiety, jako sprytne posunięcie reżyserki Iwony Kempy dało możliwość interakcji z publicznością. Poczucie widza, że jest się w pewnym sensie również aktorem, gdzie bliskość emocji między twórcą a odbiorcą staje się najważniejsza stworzyła wspólnotę, jakby podczas szabatu czarownic, gdzie każdy emanuje dla kogoś swoją energią. Ciekawym i nowatorskim posunięciem reżyserki było wprowadzenie elementów teatru fizycznego. Doskonałym narzędziem wręcz plastycznym niczym forma rzeźby wyrażonej przez rzeźbiarza stała się spontaniczna gimnastyka Katarzyny Anny Małachowskiej. Zamiast słów odpowiednia poza ciała, która ma tak, jak w gimnastyce słowiańskiej czarownic przywołać określoną energie, dającą siłę w działaniu. Jej opowieści o egzorcyzmach, podczas których księża tak naprawdę mają ochotę na seks z dziewczyną, z której wypędzają złego ducha wzbudza litość dla nich samych.

Charakterystyczne dla Iwony Kempy bezkompromisowe łączenie farsy z dramatem również i w tym premierowym spektaklu odniosło sukces. Ból i cierpienie podczas egzorcyzmów, które współodczuwamy z czarownicami przeplata się niczym śmiech i łzy tak, jak w życiu, gdy uwolnimy się od tego, co nas zniewala. Rekwizytów w spektaklu jest niewiele. Bębny dominują, lecz zaskoczeniem w pewnym momencie, gdy już przyzwyczajeni jesteśmy do minimalizmu staje się szynka, prawdziwa, której zapach nie bez powodu czuć na scenie. Zjadana przez Sławka podczas opowieści na temat wypędzania demona weganizmu, stanowi ciekawy element komizmu czyniąc sztukę bardziej łatwo strawną dla tych, którym tragedia jest zbyt ciężkim ładunkiem emocjonalnym. Na zasadzie silnych kontrastów cały spektakl dynamicznie i rytmicznie niczym dźwięki perkusji słyszanej w tle motywuje przede wszystkim do myślenia a w jego konsekwencji do działania.

Światło spokojne, jasne, skoncentrowane na osobie przedstawiającej daną historię czarownicy, jakby nie miało się nijak od oskarżeń o uroki, zjadanie noworodków czy też seks z diabłem. Nie ma piorunów, unoszeń się w powietrzu na miotle, wypełzających węży z ust. Jest taka zwykła codzienność, kwiecista sukienka, którą mogłaby założyć każda osobą będąca na widowni, nawet mężczyzna jeśli by po prostu tego chciał. Zwykła codzienność, będąca pretekstem do polowań mających za cel metaforyczne spalenie pogardą.

Najnowszy spektakl Iwony Kempy z pewnością wzbudzi kontrowersje w środowisku konserwatystów lecz nawet w tym świecie da wiele do myślenia. Odważny, nie idący na żadne kompromisy skupiający się na prawdzie i faktach spektakl „Czarownice- wszystkich nas nie spalicie”, nie jest pobożnym życzeniem tego co rząd chciałby widzieć na scenie, lecz głosem duszy, wzywającym poprzez bunt do zmiany. Czy tak być powinno? Odpowiedzi może udzielić tylko sama publiczność.

Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin

Recenzja „Czarownice”

14 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Mała historia przemocy

„Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” w reż. Iwony Kempy w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Joanna Raba w Teatrze dla Wszystkich.

Spektakl „Kobiety objaśniają mi świat” doczekał się w tym sezonie swojej młodszej siostry. Iwona Kempa wróciła ze świeżym projektem do krakowskiego Teatru Nowego Proxima, aby znów podjąć temat nierówności płci i niesprawiedliwości wobec kobiet. Piątkowa premiera „Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” przypomniała, że ciąg dalszy tej dyskusji jest wciąż aktualny i bardzo potrzebny.

Tytułowe „czarownice” w rozumieniu Iwony Kempy nie są baśniowymi staruchami warzącymi trucizny, ale kobietami, które nie pasują do normy kobiecości: niezamężne, bezdzietne, buntownicze, mówiące głośno o tematach tabu. W te wyjątkowe kobiety wcielają się pełne energii i charyzmy aktorki: Małgorzata Gałkowska, Martyna Krzysztofik, Katarzyna Małachowska i Anna Tomaszewska. Przywołują one historie kobiet torturowanych i zabijanych setki lat temu, takie jak wydarzenia z niesławnego Salem, ale i takie od których nie dzieli nas nawet dekada, jak polowanie na czarownice w Papui Nowej Gwinei. Spektakl jest dynamiczny a przekaz jasny: przemoc wobec kobiet jest obecna na całym świecie niezależnie od kraju, czasu i religii. Przechodzimy płynnie od jednej historii do drugiej, a wszystkie mają wiele punktów wspólnych: seksualne nadużycia, gwałty, agresja, naruszanie godności ludzkiej i podstawowych praw. Widzimy Annę Tomaszewską rozciąganą na inkwizycyjnych torturach, to znów Martynę Krzysztofik wcielającą się w kobietę oskarżoną o bycie sangumą (czarownicą/opętaną) z powodu jednego snu kuzynki i śmierci paru świń. Pojawia się też relacja o nastolatce dręczonej egzorcyzmami przez katolickich księży oraz wspomnienia artystki (Małgorzata Gałkowska) odrzuconej przez środowisko akademickie z powodu nieestetyzowania kobiecej cielesności. Zdarzenia przeskakują jak w kalejdoskopie, a we wszystkich kobiety, będące w istocie ofiarami, postrzegane są jako czarownice, opętane i niebezpieczne. Artystki demaskują to obraźliwe słowo i starają się mu nadać inny charakter – siostrzanej solidarności, wolności i swobody wyrażania siebie.

Wiele z tych historii skręca wnętrzności. Upokarzanie i tortury są tym straszniejsze, że prawdziwe. Jak zaznacza Iwona Kempa: „Nie tworzymy iluzji – wszystkie opowiedziane w spektaklu sytuacje wydarzyły się naprawdę. Są wypowiedziami kobiet, zapisami przesłuchań, fragmentami historycznych dokumentów, reportaży i felietonów.” Reżyserka wraz z aktorkami przywołuje te mocne obrazy nie po to, aby szokować, ale by obnażyć ich groteskowość, absurdalność i niebezpieczeństwo, które niesie ze sobą fałszywe oskarżenie czy brak edukacji.

Ale są też takie anegdoty, które budzą śmiech, jak choćby ankieta stworzona przez katolickiego księdza, udowadniająca, że cała widownia może być pod wpływem złego demona, ponieważ oglądała „Gwiezdne wojny” albo ćwiczyła jogę. Najwięcej śmiechu wzbudza chyba rzucone od niechcenia przez Annę Tomaszewską hasło „cnoty niewieście” – najnowsza perełka konserwatywnej narracji na temat kobiet.

Aktorki stoją przeciwko tym historiom: ośmieszają je albo racjonalizują. Wykrzykują dobrze nam znane hasła wciąż świeże po zmaganiach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przeciw zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej. „No women, no kraj”, „Nic o nas bez nas” brzmi w rytm bębnów i wspierającej je perkusji (Liliana Zieniawa). „Czarownice” ubrane w kwieciste sukienki i sportowe buty, tańczą i śpiewają otoczone metalowymi barierami miejskimi, które później porywają spod ścian, i z których budują stos (scenografia: Joanna Zemanek). Są głośne i odważne. Jak inaczej miałyby być usłyszane? Protest, którego nikt nie dostrzega jest protestem nieskutecznym.

Paniom towarzyszy w tym sprzeciwie mężczyzna, Sławomir Maciejewski. Nietrudno się domyślić, że często przypada mu tutaj zadanie wcielania się w przedstawicieli władzy: księdza potępiającego aborcję ze szczytu metalowego rusztowania, policjanta przesłuchującego zatrzymaną, mieszkańca wioski chcącego palić czarownice. W ich postaciach Maciejewski ilustruje, jak łatwo przejść z pozycji władzy do postawy wrogości, agresji i niekontrolowanej histerii.

Pamiętam swoją małą refleksję sprzed półtora roku temu po spektaklu „Kobiety objaśniają mi świat”. Pomyślałam wtedy, że następnym krokiem mógłby być spektakl omawiający na równi problemy kondycji kobiecej jak i męskiej. To przecież ukochany i wyczekiwany cel feminizmu, jego podstawa. Równość oznacza przecież niwelowanie krzywdzącej niesprawiedliwości nie tylko wobec kobiet, ale i mężczyzn. Jednak okres pandemicznych strajków wydaje się być bardziej krokiem wstecz niż postępem w dyskursie równi praw pomiędzy płciami. A szkoda. Mimo to jedyny mężczyzna w spektaklu ma swoje miejsce w linii, w której stoją aktorki i opowiadają o tym, czy gotują, jaki lubią kolor, czy mają dzieci. Maciejewski też odpowiada i nie pomija nawet pytania: „Pamiętasz swój pierwszy okres? Co wtedy czułaś?”. Odchrząkuje i z poczuciem humoru rzuca krótkie: „Yyym… dyskomfort”. Jego obecność łagodzi błędne przekonanie, że na tematy feministyczne kobiety rozmawiają tylko z kobietami i tylko w obecności kobiet, bo tak jest łatwiej, bo kobiety się czują pewniej, bo tylko one mają prawo o tym mówić, bo mężczyźni nie rozumieją, bo nie chcą, bo się nudzą, bo się wstydzą…

Przez swoją kolażową formę spektakl stanowi małą historię przemocy wobec kobiet. Małą, bo trwającą około półtorej godziny, a więc zdecydowanie za krótką, by objąć setki lat strachu i bólu. Za to wystarczająco długą, by wyrazić kategoryczny sprzeciw wobec tej przemocy. Jest to protest stanowczy i głośny, ale ani taki agresywny, ani taki wulgarny, jak często chcą to widzieć konserwatyści. I kiedy Martyna Krzysztofik chwyta za mikrofon, żeby na koniec spektaklu zaśpiewać ożywczy hit Glorii Gaynor „I will Survive”, spektakl pozostawia widzów w poczuciu siły i dobrej energii.

Joanna Raba „Teatr dla wszystkich”

Czarownice. Premiera

10 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Czarownice przejmują scenę. „Będziemy bębnić i krzyczeć!”

Najgłośniejsza kobieca sztuka tej jesieni pod skrzydłami wybitnej reżyserki. – Szukamy analogii pomiędzy polowaniami na czarownice a współczesnymi przejawami przemocy wobec kobiet, szukamy źródeł pogardy i dyscyplinowania kobiecej seksualności – zapowiada odważnie Iwona Kempa. Premiera spektaklu „Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” w ten weekend na deskach Teatru Nowego Proxima. Pisze Marta Gruszecka w Gazecie Wyborczej – Kraków.

Scena przy Krakowskiej 41 zaczęła przed tygodniem jesienny maraton. Wystartowała premierą sztuki o Ozzym Osbournie i wcale nie zamierza się zatrzymywać. W ten weekend druga premiera – „Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” w reżyserii Iwony Kempy. To spektakl – kolaż, spektakl – reportaż, spektakl – dokument, w którym wszystkie wypowiadane przez bohaterki teksty są wypowiedziami autentycznych osób. 

– Punktem odniesienia „Czarownic” jest Strajk Kobiet. W spektaklu próbujemy znaleźć analogię pomiędzy współczesnymi protestami kobiet a polowaniami na czarownice i paleniem ich na stosie. W Polsce spalono kobietę oskarżoną o czary jeszcze w XIX wieku! Co dawało i daje podstawy do nierównego traktowania, szukania w kobietach kozła ofiarnego, winy i odpowiedzialności za zło? Dlaczego kobietom odbierano i nadal odbiera się głos? Przyglądamy się współczesnym kobietom i szukamy powodów nierówności kulturowych, społecznych i religijnych – wyjaśnia Kempa. I podkreśla: – Nie tworzymy iluzji – wszystkie opowiedziane w spektaklu sytuacje wydarzyły się naprawdę. Są wypowiedziami kobiet, zapisami przesłuchań, fragmentami historycznych dokumentów, reportaży i felietonów. 

Wśród pań pojawi się jeden mężczyzna. – Bohater męski będzie reprezentował różne role społeczne: księdza, sędziego i polityka. W każdej z nich mężczyzna stanie w opozycji do głosu kobiet, a swoją siłą i posiadaną władzą będzie chciał je dyscyplinować – zdradza reżyserka. 

Nierównemu traktowaniu kobiety mówią „nie”

Poprzedni spektakl Kempy, „Kobiety objaśniają mi świat”, miał formę koncertu. Bohaterki stworzyły na scenie punkową kapelę. Tym razem śpiew zastąpią uliczne bębny. – Oddamy głos kobietom. Przekażemy ich niezgodę na nierówne traktowanie, wykluczenie, poniżanie i przemoc. Będziemy bębnić i krzyczeć. Tak jak na Strajku Kobiet – zapowiada reżyserka. 

W rolach głównych: Małgorzata Gałkowska, Martyna Krzysztofik, Katarzyna Małachowska, Anna Tomaszewska, Lilianna Zieniawa i Sławomir Maciejewski. 

Autorkami scenariusza są reżyserka Iwona Kempa oraz Anna Bas, scenografię, kostiumy i projekcje przygotowała Joanna Zemanek, a za charakteryzację odpowiada Artur Świetny. Światłem zajmie się Wojciech Kiwacz, a dźwiękiem Bogdan Czyszczan. 

Robert Traczyk, debiut 2021!

10 września, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Z radością informujemy, iż komisja konkursowa „debiut 2021” w składzie: Juliusz Chrząstowski, Piotr Sieklucki oraz Łukasz Błażejewski, jednogłośnie podjęła decyzję o realizacji spektaklu „Kordian” Juliusza Słowackiego w reżyserii ROBERTA TRACZYKA (student reżyserii AST we Wrocławiu). Komisja doceniła egzemplarz reżyserski przede wszystkim za niebagatelne podejście do tematu heroizmu, radykalizmu, przemocy, aktów terroru i zamachów… Wszystkim biorącym udział w konkursie serdecznie gratulujemy i dziękujemy za zgłoszenia.

Premiera Ozzy Osbourne

30 sierpnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Premiera „Alfabetu rocka. Ozzy Osbourne i Jego Jebacadła” w Nowym

Teatr Nowy Proxima jesienny sezon teatralny zacznie z przytupem. Będzie wulgarnie, głośno i bez tajemnic. W pierwszy weekend września na Scenie Berlin „Alfabet rocka. Ozzy Osbourne i Jego Jebacadło” z Piotrem Siekluckim w dwóch rolach: głównej i reżysera.

Gigant heavymetalowej sceny, który wiele w życiu przeżył, widział i słyszał. I choć nie można odmówić mu talentu muzycznego, Ozzy Osbourne jeszcze lepiej zna się na show-biznesie. W grudniu skończy 72 lata i nic sobie z tego nie robi. Razem z rodziną po raz kolejny zdecydował się na udział w programie „The Osbournes Want To Believe” emitowanym na Travel Channel. W pierwszym odcinku nowego sezonu Jack Osbourne, syn Ozzy’ego, próbuje przekonać ojca i matkę (Sharon Osbourne), że istnieją zjawiska nadprzyrodzone. Jakie? Na przykład, że… koty widzą duchy. Słusznie Jack! W ten argument nie wątpi ani jeden prawdziwy kociarz.

Rzecz o tym, jak heavy metal satanizm promował

Czy Ozzy Osbourne ze scenariusza Sławomira Chwastowskiego wierzy w duchy? Trudno powiedzieć. Z pewnością jest równie wulgarny co bezpardonowy i pewny siebie. Wieloletni członek zespołu Black Sabbath na Scenie Berlin opowie o tym, jak muzyka rockowa była wykorzystywana do promowania satanizmu i wszelkiego rodzaju odchyleń.

– Kiedy grało Black Sabbat, na scenie rządziła wóda, kokaina i kobiety – mówi Piotr Sieklucki, który zagra Ozzy’ego, reżyser i dyrektor Teatru Nowego Proxima. Ostrzega, że będzie wulgarnie: – To spektakl dla widzów o nietypowym poczuciu humoru i bezpruderyjnie dorosłych.

Black Sabbath na scenie

Co łączy dyrektora Teatru Nowego Proxima z Ozzym? Potężny głos, dlatego podczas spektaklu nie zabraknie największych hitów Osbourne’a i Black Sabbath w wykonaniu Siekluckiego.

– Na żywo usłyszymy m.in. „War pigs”, „No more tears”, „All my life”, „Paranoid” oraz piosenki w słynnym duecie z Litą Ford czy córką Kelly – zdradza Agnieszka Bohdanowicz z Teatru Nowego Proxima.

Razem z Piotrem Siekluckim wystąpi i zaśpiewa Pamela Grandon.

Recenzja Monachomachii

26 sierpnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Michał Centkowski

Karczemna awantura

Monachomachia, czyli wojna mnichów” wg Ignacego Krasickiego w reż. Justyny Łagowskiej w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.

Krakowska „Monachomachia” w reżyserii Justyny Łagowskiej zaczyna się w atmosferze swobodnej, by nie rzec klubowej. To nie jest to przypadek. W spektaklu Teatru Nowego twórcy wydobywają z oświeceniowego dzieła biskupa Krasickiego przede wszystkim pierwiastek rubasznie satyryczny.

Opowieść o wojnie karmelitów i dominikanów rozgrywa się w kameralnej przestrzeni. W interpretacji Łagowskiej opisane przez Krasickiego wypadki stanowią właściwie pijackie rojenia trójki podstarzałych facetów. Bohaterowie, odziani w krwisto czerwone kostiumy, stanowiące współczesną wariację na temat klasztornych szat, szykują się do decydującego starcia teologicznego z oponentami. Ostatecznie to się nie stanie, bo błędni rycerze wiary zmęczą się krzepiącymi trunkami podawanymi przez Karczmarkę (w tej roli Karolina Gorzkowska), dyskretną, acz zjadliwą komentatorkę wydarzeń.

Klasztorne trio – Schimschciner, Chrząstowski, Gancarczyk – choć chwilami mocno przerysowane, jest całkiem ucieszne. Widać, że zespół aktorski dobrze się bawi, bawi się też częstowana wzmacniającymi trunkami publiczność.

Wyniki I etapu konkursu na debiut

6 sierpnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Zarząd Stowarzyszenia Teatr Nowy oraz Juliusz Chrząstowski, po przeczytaniu 20 eksplikacji reżyserskich do II etapu Konkursu w ramach programu „ZPTeatru Nowego” na debiut sceniczny postanowili zakwalifikować :

  1. Maciej Hanusek
  2. Monika Czajkowska
  3. Robert Traczyk
  4. Weronika Kuśmider
  5. Zdenka Pszczołowska / Marcin Kluczykowski
  6. Patrycja Wysokińska

Gratulujemy. Indywidualne rozmowy odbedą się w sierpniu. Lauretata poznany z początkiem września.

Wyborcza o premierze

20 lipca, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Teatr Nowy Proxima idzie na wojnę z klerem. Premiera skandalizującej „Monachomachii”

Na Scenie Berlin Teatru Nowego Proxima walkę dwóch zakonów (karmelitów i dominikanów) przedstawi utalentowana scenografka Justyna Łagowska, która ostatnio postanowiła zająć się reżyserią – pisze Marta Gruszecka w krakowskiej „Gazecie Wyborczej”.

Rzecz o klerze w krzywym zwierciadle. A może właśnie o klerze takim, jaki jest naprawdę? Premiera „Monachomachii, czyli wojna mnichów” Justyny Łagowskiej od 16 lipca na Scenie Berlin. W roli mniszek wystąpią (bo dlaczego nie) panowie: Schimscheiner, Chrząstowski i Gancarczyk.

Za czasów Ignacego Krasickiego „Monachomachia” wzbudziła ogromne kontrowersje. Bo jak tu piętnować instytucję Kościoła, skoro kler ma być przecież nieomylny? A jeśli swoje wady zaczyna dostrzegać sam biskup? Na Scenie Berlin Teatru Nowego Proxima walkę dwóch zakonów (karmelitów i dominikanów) przedstawi utalentowana scenografka Justyna Łagowska, która ostatnio postanowiła zająć się reżyserią.

Teatr Nowy Proxima: Rozprawa z grzechami kleru

– Groteskowa forma sporu pomiędzy klechami naznaczona jest ostrą satyrą i krytyką Kościoła. Bawią sceny batalistyczne, kiedy to w ruch idą naczynia i trepy, oraz sceny biesiadne, gdzie zwaśnionych godzi mocny trunek i wspólna namiętność do kielicha – mówi Łagowska.

Skąd na scenie przy Krakowskiej 41 teatralna klasyka? Teatr Nowy Proxima słynie przecież ze spektakli autorskich, mocno osadzonych w rzeczywistości oraz bajek, które stają się frekwencyjnymi hitami. – Gdy coraz częściej mówi się o modzie na „teatr bez arcydzieł”, my postanowiliśmy zaprosić widzów na „Monachomachię” Ignacego Krasickiego – mówi Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima. I przypomina, że w opublikowanym anonimowo poemacie heroikomicznym (o nacechowaniu wysoce dydaktycznym) Krasicki piętnował kler za pijaństwo i rozpustę.

Kościół i kler to odbicie rzeczywistości

Sieklucki: – Nami kieruje jednak głębokie przekonanie, że biskup Ignacy był Sarah Kane ówczesnej literatury… Dlatego odbijając się od opowiadanej przez niego historii sporu między dwoma zakonami, postanowiliśmy zagłębić się w dramaty jego bohaterów i wydobyć je na światło dzienne Sceny Berlin. Będzie więc o miłości, odrzuceniu, zazdrości i ambicji.

W rolach głównych: znany z roli „Wiedźmina. Turbolechity” Juliusz Chrząstowskiwulgarny i do bólu szczery perkusista Guns N’ Roses Steven Adler, czyli Tomasz Schimscheinerznakomity Stolnik w „Halce” Anny Smolar Roman Gancarczyk oraz jedyna w męskim gronie kobieta – Karolina Gorzkowska. Dramaturgią zajęła się Olga Śmiechowicz, a muzykę przygotował Dawid Rudnicki.

* Premiera „Monachomachii, czyli wojny mnichów” 16 lipca o godz. 20 na Scenie Berlin Teatru Nowego Proxima (Krakowska 41).