Archive Page

Spektakl o Zełenskim

5 marca, 2022 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Teatr Nowy Proxima wystawi spektakl o Wołodymyrze Zełenskim

W Teatrze Nowym Proxima powstaje spektakl o Wołodymyrze Zełenskim. Sztukę pisze Ziemowit Szczerek, wyreżyseruje Piotr Sieklucki. – Przedstawienie będzie raczej uniwersalną opowieścią niż relacją z tego, co dzieje się teraz na Ukrainie, bardziej wariacją na temat niż odbiciem rzeczywistości – jak to bywa w spektaklach Teatru Nowego – mówi Ziemowit Szczerek. W spektaklu mają zagrać ukraińscy aktorzy. Pisze Anna Piątkowska w „Dzienniku Polskim”.

Wołodymyr Zełenski to nazwisko, które dziś jest ustach wszystkich. Aktor i komik, który wcześniej m.in. użyczył głosu misiowi Paddingtonowi w ukraińskiej wersji, dziś sprawdza się w roli przywódcy narodu poddanego najtrudniejszej próbie.

– Wołodymyr Zełenski jest mężem stanu, jakiego nie widział świat od początku II wojny światowej. Jest nie tylko bohaterem Ukrainy, ale każdego wolnego, demokratycznego kraju, stał się naszym superbohaterem – mówi Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima, zapowiadając spektakl o ukraińskim prezydencie.

Nad tekstem już pracuje Ziemowit Szczerek, autor m.in. głośnych książek „Siódemka”, „Przyjdzie Mordor i nas zje” czy „Tatuaż z tryzubem”. W deskach Teatru Nowego Proxima można było zobaczyć także „Wiedźmina Turbolechitę” według jego scenariusza.

– Zełeński, oprócz tego, że świetnie sobie radzi w kwestii zagrzewania do boju i pozyskiwania poparcia dla walczącej Ukrainy, nagle okazał się być dobrym prezydentem, a nie zawsze nim był podczas całej swoje kadencji, co pokazuje jak wielowymiarowy jest to człowiek – wyjaśnia Ziemowit Szczerek.- Zełeński jest aktorem i, w pewnym sensie, to jego rola życia. W czasach, kiedy oglądamy tę wojnę na bieżąco, on jest głównym aktorem tego bardzo prawdziwego i dramatycznego spektaklu. I cała otoczka medialna tego, co się dzieje na Ukrainie, na którą oczywiście można się na zżymać, spełnia swoją rolę – pozyskuje sympatię świata dla Ukrainy, co jest bardzo ważne. Chciałbym zbadać ten fenomen.

Sam dramat jest jeszcze tajemnicą, ale Ziemowit Szczerek podkreśla, że jego sztuka nie będzie komentarzem do bieżących wydarzeń w Ukrainie, a uniwersalną historią. Okres wojny ma być katalizatorem, w którym zabiegają się wszystkie wątki narracyjne.

– Interesuje mnie również sama postać Zełeńskiego, w której skupia się wiele wątków, to, skąd pochodzi i kim się stał, a stał się symbolem niezależności Ukrainy – mówi Ziemowit Szczerek. – Zełeński wychował się Krzywym Rogu, rosyjskojęzycznym, industrialnym miasto w środkowej Ukrainie, gdzie tożsamość ukraińska nie była specjalnie mocna. On, oczywiście, był obywatelem Ukrainy, był częścią tej społeczności, ale był też esencją tej postaci, którą sobie wyobraża Putin, myśląc o biednych Ukraińcach rzekomo wziętych w niewolę przez nacjonalistów ukraińskich. Nagle się okazuje, że tam funkcjonowała pewna narracja pro ukraińska, którą ludzie przyjęli, ponieważ chcieli, a nie dlatego, że ktoś im ją narzucił. Zełeński jest tego idealnym przykładem. To bardzo ciekawa postać.

Spektakl zobaczymy najprawdopodobniej już za kilka tygodni, bo, jak zapowiada Piotr Sieklucki, dyrektor teatru, na scenę ma trafić już w maju. Najprawdopodobniej zagrają w nim ukraińscy aktorzy.

– On już przybywają do Krakowa i wkrótce będą potrzebowali naszej pomocy, dlatego chcemy wspólnie zrobić spektakl o Ukrainie – dodaje Piotr Sieklucki.

Kraków. Teatr Nowy Proxima wystawi spektakl o Wołodymyrze Zełenskim
Źródło:

„Dziennik Polski” online

Autor:

Anna Piątkowska

Teatr bez wsparcia

28 lutego, 2022 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Teatr Nowy Proxima bez resortowych dotacji

Matkę Boską gra drag queen? Dofinansowania nie będzie. Teatr Nowy Proxima nie otrzyma w tym roku pieniędzy z rządowych programów. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie przyznało środków m.in. na spektakle dla dzieci. – Odbierać dzieciom teatr? – nie dowierza Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima.

Wyniki tzw. Programów Ministra MKiDN opublikowano w ostatnich dniach na stronie ministerstwa. Teatr Nowy Proxima starał się o dofinansowanie w ramach czterech ministerialnych programów: „Wydarzenia artystyczne dla dzieci i młodzieży”, „Infrastruktura kultury”, „Edukacja artystyczna” oraz „Teatr”. Przez ostatnie pięć lat środki z MKiDN regularnie otrzymywał. W tym roku nie dostanie ani grosza. Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima, nie ma wątpliwości: – To cenzura za spektakl o Korze.

Prawicowcy donoszą na Teatr Nowy Proxima za drag queen Przypomnijmy, w grudniu prawicowy portal Polonia Christiana napisał, że „Kora. Boska”, sztuka w reżyserii Katarzyny Chlebny, która okazała się frekwencyjnym sukcesem, jest bluźniercza i prowokacyjna, do tego promuje ideologię gender. Dziennikarzom nie spodobało się obsadzenie w roli jednej z Matek Boskich drag queen, znanej krakowskiej artystki Papiny McQueen. Prawicowcy stwierdzili, że to profanacja i zażądali interwencji u samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Napisali nawet zaadresowaną do niego petycję, kierując ją również do ministra kultury Piotra Glińskiego i prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Podobnie jak „Dziadów” Mai Kleczewskiej w Teatrze Słowackiego „Kory. Boskiej” Katarzyny Chlebny nikt z portalu, a tym bardziej z ministerstwa kultury nie widział. Na artystów doniósł ktoś „życzliwy”.

Teatr Nowy Proxima pod lupą władzy

17 stycznia MKiDN wydało sprostowanie, w którym odwołując się do popierającego zarzuty portalu Polonia Christiana artykułu w prawicowym tygodniku „Do Rzeczy”, zapewniło, że Teatr Nowy Proxima nie jest finansowany ani jako państwowa, ani jako współprowadzona przez MKiDN instytucja kultury. Pismo ministerialne podkreśliło również, że „nie zamyka oczu na profanację świętości czy kulturowe barbarzyństwo”.

Zarzuty prawicowego portalu sprawiły, że Teatr Nowy Proxima trafił pod lupę władzy. Na efekty specjalnego nadzoru nie trzeba było długo czekać. Wspierany przez ostatnie pięć lat dofinansowaniami z MKiDN Teatr Nowy Proxima w tym roku nie otrzyma z ministerialnych funduszy ani złotówki. – Drodzy widzowie, przyjdzie nam w tym roku zmierzyć się z nowymi problemami bez środków na teatr dla dzieci, debiuty i infrastrukturę. To smutny dla nas czas, który musimy przetrwać. Jak widać obrzydliwe donosy tych, którzy nawet spektaklu „Kora. Boska” nie widzieli, są dziś wyznacznikiem do cenzurowania artystycznych działań – czytamy w oświadczeniu Teatru Nowego Proxima.

Pan Kleks zamknie dzieciom akademię?

Pierwszy program ministerialny – „Wydarzenia artystyczne dla dzieci i młodzieży” – w ramach którego Nowy Proxima dotychczas dostawał pieniądze, ma wspierać teatr dla widzów do 18. roku życia. Przy Krakowskiej 41 prężnie działa Teatr Młodego Widza. Wystarczy wspomnieć znakomitą „Akademię Pana Kleksa”, „Króla Maciusia Pierwszego”, „Było sobie życie” czy ostatnio „Małego Księcia”.

– Na Teatr Nowego Widza otrzymywaliśmy nawet do 150 tys. zł rocznie. Bez tych pieniędzy możemy zapomnieć o kolejnych premierach dla dzieci. Ograniczać dzieciom dostęp do teatru?! Nieludzkie – bulwersuje się Sieklucki.

Zabrakło 0,4 pkt. Ministerstwo kultury się tłumaczy

Co na to ministerstwo? – Dotacje w Programach Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego są przyznawane co roku w trybie konkursowym, nie stanowią stałej dotacji. Wszystkie wnioski są oceniane przez niezależne komisje eksperckie, a ocena zależy od poprawnie złożonej dokumentacji i przygotowania projektu. Wniosek Teatru Nowego Widza w programie „Wydarzenia dla dzieci i młodzieży” został oceniony na 76,2 pkt, natomiast do uzyskania dofinansowania konieczne było uzyskanie 77 pkt – tłumaczy Centrum Informacyjne MKiDN.

Jednocześnie zapewnia, że wnioskodawca jest uprawniony do odwołania. – W zeszłym roku dotacja została przyznana w trybie odwoławczym.

Zamiast debiutów – Studenckie Centrum Kultury Chrześcijańskiej

Zadaniem drugiego programu, „Infrastruktura kultury”, jest umożliwienie optymalnych warunków dla prowadzenia działalności kulturalnej, poprzez modernizację i rozbudowę infrastruktury instytucji kultury. To zatem pieniądze m.in. na remont, sprzęt i wyposażenie. Dotychczas Teatr Nowy Proxima otrzymywał z programu średnio 130 tys. rocznie. Tym razem resort nie przyznał ani złotówki. Dofinansowanie dostanie za to m.in. Wielkopolskie Muzeum Niepodległości (190 tys. zł w 2022 r. i 500 tys. na 2023 r.), Fundacja Dziedzictwa Rzeczypospolitej (500 tys. zł), Szensztacki Instytut Sióstr Maryi (1,2 mln zł), Klasztor oo. Bernardynów w Lublinie (530 tys. zł) i Parafia Rzymskokatolicka pw. św. Jadwigi Królowej na budowę Międzynarodowego Studenckiego Centrum Kultury Chrześcijańskiej w Rzeszowie (700 tys. zł).

Wyniki programu „Edukacja artystyczna”, który ma być wsparciem debiutantów (uczniów, studentów oraz absolwentów szkół i uczelni artystycznych), są podobne. Teatru Nowego Proxima nie ma na liście beneficjentów. Oznacza to utratę kolejnych ok. 60 tys. zł rocznie. Szczęśliwców, którzy otrzymają środki z programu „Teatr”, jeszcze nie znamy, ale dyrektor nie ma wątpliwości, że i na te pieniądze (zwykle była to kwota między 150 a 180 tys. zł) nie ma co liczyć.

Ekstraklasa krakowskiej sceny

Sieklucki zapowiada, że odwoła się od decyzji MKiDN. Bez pieniędzy z ministerstwa sytuacja teatru jest tragiczna. To organizacja pozarządowa, tzw. NGO, która nie podlega finansowaniu administracji publicznej (ani rządowej, ani samorządowej), a zatem może liczyć wyłącznie na pieniądze od sponsorów, darczyńców oraz od miasta. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski wspiera scenę przy Krakowskiej 41 300 tys. zł rocznie. W porównaniu z innymi teatrami miejskimi, które otrzymują po kilka, a nawet kilkanaście milionów dofinansowania, kwota ta jest niska. Zwłaszcza dla tak płodnej w spektakle, warsztaty oraz programy edukacyjne dla dzieci i seniorów instytucji.

Teatr Nowy Proxima to ekstraklasa krakowskich teatrów. Zespół Piotra Siekluckiego wystawia kilkanaście premier rocznie – ostatnim hitem, na który bilety wyprzedają się błyskawicznie (artyści regularnie dokładają terminy spektakli), jest wspomniana „Kora. Boska”. Sukces frekwencyjny odniósł też „Kazik, ja tylko żartowałem” i „Wiedźmin. Turbolechita”, oba spektakle w reżyserii Piotra Siekluckiego, czy „Dług” Jana Klaty. Teatr Nowy Proxima dba też o najmłodszą publiczność. W ramach Teatru Nowego Widza zaprasza dzieci, młodzież, ale i dorosłych na spektakularne przedstawienia, z których wychodzi się oczarowanym. Artyści pamiętają również o seniorach, organizując warsztaty, wyjazdy i spotkania w ramach projektu „60+ Nowy Wiek Kultury”.

Kraków Ukrainie!

26 lutego, 2022 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kraków. Teatr Nowy Proxima oddaje dochód z weekendowych spektakli na pomoc Ukrainie. W „Słowaku” koncert „Solidarni z Ukrainą”

– Serce mi pęka, bo osoby, które nie mają nikogo na Zachodzie, są bezradne. Im możemy pomóc tylko poprzez organizacje charytatywne – mówi Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima, który dochód z weekendowych spektakli przekaże na pomoc Ukrainie. Pisze Małgorzata Skowrońska w „Gazecie Wyborczej – Kraków”.

W piątek i sobotę (25 i 26 lutego) Teatr Nowy Proxima gra „Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” w reżyserii Iwony Kempy. Dochód z tych dwóch przedstawień wesprze Ukrainę i jej walkę w najeźdźcą rosyjskim. Piotr Sieklucki, dyrektor Teatru Nowego Proxima, zadeklarował, że wesprze Polską Misję Medyczną, która organizuje pomoc humanitarną dla ludności ukraińskiej na terenach objętych wojną. 

Piotr Sieklucki: „Wszyscy musimy pomagać”

Jak twierdzi Sieklucki, pomoc Ukrainie to teraz obowiązek, ale i potrzeba serca. – W Akademii Frycza Modrzewskiego, w której mam przyjemność uczyć młodych aktorów, mamy studentów z Ukrainy. Im staramy się pomóc trybem kolegium rektorskiego. Moja rodzina ma bliskich przyjaciół na Ukrainie, których próbujemy ściągnąć do domu rodzinnego, a dalej połączyć z rodzinami pracującymi w Londynie. Moi dziadkowie, Polacy, pochodzili z tamtych ziem, które teraz płoną. Motywacja jest oczywista, serce pęka, bo osoby, które nie mają nikogo na Zachodzie, są bezradne. Im możemy tylko tak pomóc, przez pomoc finansową – wyjaśnia.

Sieklucki wybrał Polską Misję Medyczną, która prowadzi zbiórkę środków na pomoc Ukrainie. Głównym celem jest pilna odpowiedź na potrzeby mieszkańców w obszarach dotkniętych działaniami zbrojnymi.

We współpracy z Polskim Zespołem Humanitarnym PMM kupi najpotrzebniejsze środki medyczne, niezbędne do zapewnienia pomocy mieszkańcom stref dotkniętych atakami. Wśród zakupionych produktów znajdą się m.in. opatrunki hemostatyczne, hydrożelowe, okluzyjne i wentylowe, gaziki jałowe, opaski elastyczne i szyny Kramera. Potrzeby zostały ustalone we współpracy z organizacjami partnerskimi obecnymi na miejscu.

Małgorzata Olasińska-Chart, szefowa Polskiej Misji Medycznej: – Bierzemy pod uwagę różne scenariusze dostarczania pomocy zarówno na wschodzie Ukrainy, jak i w każdym miejscu, w którym będzie ona konieczna. Mamy doświadczenie zarówno pracy na Ukrainie, jak i w ostatnich miesiącach pomocy w ratowaniu życia uchodźców docierających do Polski. 

Kup bilet, wesprzyj Ukrainę

Na piątkowe (25 lutego) „Czarownice. Wszystkich nas nie spalicie” już nie ma biletów. Można jeszcze dostać je na sobotni spektakl i w ten sposób wesprzeć walczącą Ukrainę.

O czym jest przedstawienie Iwony Kempy? To spektakl-kolaż, z elementami reportażu i dokumentu, w którym wszystkie wygłaszane przez bohaterki teksty są wypowiedziami autentycznych osób. Punktem wyjścia jest Strajk Kobiet.

Iwona Kempa: – Próbujemy znaleźć analogię pomiędzy współczesnymi protestami kobiet a polowaniami na czarownice i paleniem ich na stosie. W Polsce spalono kobietę oskarżoną o czary jeszcze w XIX w.! Co dawało i daje podstawy do nierównego traktowania, szukania w kobietach kozła ofiarnego, winy i odpowiedzialności za zło? Dlaczego kobietom odbierano i nadal odbiera się głos? Przyglądamy się współczesnym kobietom i szukamy powodów nierówności kulturowych, społecznych i religijnych.

Reżyserka oddaje głos kobietom: – Pokazujemy niezgodę na nierówne traktowanie, wykluczenie, poniżanie i przemoc. Bębnimy i krzyczymy. Tak jak na Strajku Kobiet.

W rolach głównych: Małgorzata Gałkowska, Martyna Krzysztofik, Katarzyna Małachowska, Anna Tomaszewska, Lilianna Zieniawa i Sławomir Maciejewski.

Krakowska kultura wspiera Ukrainę

Teatr Nowy Proxima zdecydował się finansowo wesprzeć walczących na Ukrainie, choć sam jest w trudnej sytuacji finansowej. Pisaliśmy o tym, że scenę za spektakl „Kora. Boska” Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ukarało i zostawiło bez dotacji. W grudniu prawicowy portal Polonia Christiana napisał, że sztuka w reżyserii Katarzyny Chlebny, która okazała się frekwencyjnym sukcesem, jest „bluźniercza i prowokacyjna, do tego promuje ideologię gender”. Ultrakatolickim dziennikarzom nie spodobało się obsadzenie w roli jednej z Matek Boskich drag queen, znanej krakowskiej artystki Papiny McQueen. Prawicowcy stwierdzili, że to profanacja, i zażądali interwencji u samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Pomoc Ukrainie zadeklarowały też inne krakowskie instytucje kultury. Teatr im. Słowackiego (sekowany przez resort kultury za „Dziady” i zapowiedź organizacji koncertu Marii Peszek) organizuje w niedzielę 27 lutego koncert „Solidarni z Ukrainą. „Nie możemy zamykać oczu i ust na to, co się tam dzieje. (…) Dlatego zapraszamy Państwa na niezwykły koncert, podczas którego będziemy śpiewać i mówić o wojnie, niepewności, ale też o nieustającej potrzebie wolności i pokoju oraz o głębokiej wierze w drugiego człowieka” – zapowiadają organizatorzy koncertu, który rozpocznie się o godz. 19 (program powstaje na gorąco, teatr ogłosi go w mediach społecznościowych, koncert będzie transmitowany na FB teatru). – Artyści zrezygnowali ze swoich gaży, a bilet będzie kosztował 3 zł. Działamy przy współpracy z Fundacja „Zustricz”, która będzie prowadziła kwestę w czasie koncertu – zapowiada Edyta Sotowska-Śmiłek, zastępca dyrektora ds. komunikacji marketingowej Teatru im. Juliusza Słowackiego. 

W akcję pomocy Ukrainie włączyło się też Nowohuckie Centrum Kultury, które uczestniczy w zbiórce rzeczy i leków dla cywilnych ofiar ataków i żołnierzy. Wolontariusze koalicji 20 organizacji działających na rzecz Ukrainy codziennie od 25 lutego 2022 r. w godz. 7–20 będą przyjmować potrzebne produkty. Listę potrzebnych rzeczy i leków można znaleźć na stronie: nck.krakow.pl.

Wywiad Dziennik Polski

5 lutego, 2022 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Opowieść o byciu innym. „Mały Książę” na deskach Teatru Nowego Proxima w Krakowie

Czy jest ktoś, kto nie zna historii chłopca przybywającego z asteroidy B-612, który przypadkiem znalazł się na naszej planecie, gdzie spotykał całą plejadę ludzkich typów? Opowieść o przyjaźni, porzuceniu i byciu innym od niedzieli w Teatrze Nowym Proxima. – Odczytaliśmy „Małego Księcia” wbrew stereotypowym interpretacjom – zapowiada Piotr Sieklucki, reżyser spektaklu.

Porwał się Pan na kultową lekturę. Każdy przecież ma jakieś wyobrażenie o „Małym Księciu”, dla wielu osób to wprost najważniejsza książka.

Rzeczywiście, kiedy porywaliśmy się na tę książkę, pojawiło się pytanie, czy można, mówiąc o „Małym Księciu” opowiedzieć o czymś innym jeszcze niż zrobiły to wszystkie teatry świata. Po pierwszych pokazach spektaklu dla dzieci z domów dziecka, jestem przekonany, że wyczytaliśmy zupełnie nowe rzeczy i znaczenia.

O czym zatem jest wasz „Mały Książę”?

Mały Książę zazwyczaj przedstawiany jest jako postać małego, infantylnego chłopca, blondyna zadającego z pozoru najprostsze, głupawe pytania – widziałem cztery spektakle „Małego Księcia” i były one zawsze do siebie podobne. Nasza opowieść jest nie tyle o życiu, bo to jest oczywiste, że Mały Książę diagnozuje dorosłych, którzy „są bardzo śmieszni i dziwni”, ale o nieśmiertelności, o tym, że istnieją inne światy poza naszym i że ciało jest tylko i wyłącznie powłoką. To o tej powłoce Mały Książę mówi, że nie ma ona żadnego znaczenia, ponieważ to, co jest prawdziwe i piękne, jest poza naszym światem i poza cielesnym życiem. Opowiadamy też o śmierci i zdradzie, bo tak rozczytujemy relację Małego Księcia z Lisem. Mały Książę zaprzyjaźnia się z Lisem, a potem porzuca go. Mówi „oswoiłem cię, ale niewiele mi to dało, musimy się rozstać, choć będziesz płakać”. I porzuca zakochanego Lisa w sposób okrutny. Jest więc to też spektakl o przyjaźni i potrzebie bliskości cielesnej. Spotkanie z Pilotem to sposobność do opowiedzenia o rozpadającym się świecie, o klimatycznej katastrofie i śmierci. Pilot rozbija się na pustyni pełnej plastiku i śmieci. Odczytaliśmy „Małego Księcia” wbrew stereotypowym interpretacjom.

A sam tytułowy bohater?

Mały Książę jest creepy. Jest to „kosmita” w spódniczce, ni to dziewczęcej, ni szkockiej, która jest pewnego rodzaju uniformem. Do tej pory Mały Książę zawsze musiał wyglądać tak jak go wszyscy zapamiętaliśmy z obrazków autora, teraz, gdy zostały uwolnione prawa autorskie, mogliśmy w tej kwestii zrobić coś innego. Inspiracją dla tej postaci, jeśli chodzi o wygląd, był Ralph Kaminski z okresu płyty „Kosmiczne energie”, trochę androgeniczny chłopak z niebieskimi oczami i w blond peruce. Ralph nagrał dla nas głos narratora wprowadzającego w świat „Małego Księcia”. Tak więc w spektaklu usłyszymy Ralpha Kaminskiego, który przeniesie nas w „kosmiczne energie”. Wszystko po to, by pokazać, że bycie innym jest fajne, bycie „kosmitą”, chłopcem, który nosi długie blond włosy i spódnicę jest może fajniejsze niż bycie Wiedźminem czy Batmanem.

Na scenie znane nazwiska i debiutanci.

W roli tytułowej Bartek Bednarczyk, absolwent Studium Aktorskiego w Olsztynie, u nas znalazł się z castingu. Bartek uwiódł nas młodzieńczym wyglądem i przekorą, którą w sobie ma. Debiutantem jest też Adam Wojciechowski, który gra Lisa. Bardzo zdolny chłopak, któremu wróżę karierę. To jak na razie amator, który chce zdawać do szkoły teatralnej. Adam ma za sobą kilka głównych ról filmowych, ale to dopiero jego początek, na pewno jeszcze o nim usłyszymy. No i, oczywiście jak w każdym naszym familijnym spektaklu, Tomasz Schimscheiner – Pilot, Darek Starczewki – Żmija, ja jako Pijak, Janusz Marchwiński w podwójnej roli Bankiera i Króla, Kasia Galica jako Róża, Paweł Rupala – Latarnik i Grzegorz Witek jako Próżny. Wspaniałe kostiumy i scenografia – Łukasz Błażejewski, muzyka – Paweł Harańczyk, choreografia – Karol Miękina, bo co to za spektakl, w którym nie tańczą, piękne światło – Wojtek Kiwacz, charakteryzacja -Artur Świetny, a ja w skromnej roli reżysera.

To kolejny spektakl dla dzieci w Teatrze Nowym Proxima.

My nazywamy te spektakle familijnymi, ponieważ są w nich treści zrozumiałe dla dzieci i na innym poziomie dla dorosłych. Myślę, że nasz „Mały Książę” bardziej nawet dorosłych powinien czegoś nauczyć niż dzieci. To czwarty familijny spektakl, wcześniej zrealizowaliśmy „Akademię Pana Kleksa”, „Króla Maciusia I” i „Było sobie życie”.

Premiera w niedzielę 6 lutego, ale przedpremierowy spektakl macie już za sobą. Jakie pierwsze reakcje?

Przedpremierowo spektakl zagraliśmy dla dzieci z domu dziecka i ich reakcja była dla nas szokiem – nagrodziły nas owacją na stojąco. Zdarzyło nam się to pierwszy raz, ponieważ dzieci nie wstają, bijąc brawo, nie mają takiego zwyczaju. To było szalenie miłe. Zainteresowanie spektaklem jeszcze przed premierą jest tak duże, że gramy dwa przedstawienia – o godz. 10.00 i 12.00

Rozmowa o „Małym Księciu”

24 stycznia, 2022 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Piotr Sieklucki (reżyser) i Łukasz Błażejewski (scenograf i kostiumograf) rozmawiają o życiu, kosmosie, końcu świata i nieśmiertelności przed premierą „Małego Księcia”.

 Piotr Sieklucki:  To nasza czwarta przygoda, Łukaszu, z teatrem dla najmłodszych. Zaczęło się od wspaniale przyjętej przez dzieciaki „Akademii Pana Kleksa” , do której nota bene wrócimy we wrześniu.  Teraz sięgamy po „Małego Księcia”…

Łukasz Błażejewski: Od razu Ci przerwę. Byłem dość zaskoczony tym wyborem, bo to książeczka, którą wszystkie teatry świata przerobiły już na wszystkie możliwe sposoby. Dlaczego akurat to wybrałeś? Kim dla Ciebie jest Mały Książę?

PS: Widziałem kilka realizacji  dla dzieci tej opowieści. Zawsze przedstawiały one infantylnego chłopczyka, zadającego najprostsze, pozornie głupawe pytania.  Zazwyczaj był to zdziwiony blondynek, poszukujący  jakiegoś sensu, który spotyka na planetach nam podobnych. A dla mnie to jest nie tylko opowieść o życiu,  ale również  o nieśmiertelności, którą mamy w sobie! O wielkiej tajemnicy kosmosu, pragnieniu szczęśliwych zaświatów i budzącym się w wieku lat 13 pociągu do drugiego człowieka. To historia, która poszukuje odpowiedzi na fundamentalne pytania, dotyczące funkcjonowania religii oraz wiary, że gdzieś poza naszym ziemskim życiem istnieje coś więcej. Mały Książę jest człowiekiem kosmosu. Jest inny. Może androgeniczny. Może poza płcią, ale zdolny do  odczuwania miłości. Owszem, zadaje on proste pytania, ale w prostocie tych pytań jest głębia każdego religijnego wyznania, a przede wszystkim poszukiwania.

ŁB: Czego?

PS: Sensu życia.

ŁB: Mały Książę odnajduje go?

PS: Tak. W śmierci. Prosi, aby ukąsiła go żmija i przeniosła go na przysłowiowy ”tamten świat”. Dokonuje jakiejś magicznej eutanazji.  Wcześniej tłumaczy Pilotowi, że ciało od początku jest martwe, jest tylko powłoką. Wędrówka rozpoczyna się wtedy, kiedy pozbędziemy się cielesnego balastu i wyruszymy w kosmos.

ŁB: Nie wierzę, Sieklucki zaczyna mówić o duchowości.

PS: Bo ta z pozoru  prosta książeczka zaciekawia mnie ukrytymi znaczeniami. Złe Baobaby,  „jak wielkie Kościoły”, których nie wyplenisz, kiedy pozwolisz się im zadomowić, rozrosnąć, napuchnąć.  Mataforyczny baobab stał się instytucją zarządzania strachem i lękiem przed nieznaną podróżą, która czeka nas wszystkich. Mam wrażenie, że wszystkie religie kładą łapę na temacie śmierci czy wieczności i zawłaszczają je. Nie pozwalają mierzyć się z nimi indywidualnie, bo one mają już gotowe schematy i formułki.  A nasz Mały Książę, niepokorny i bezczelny, a nie miałki blondyn, tworzy swoje reguły gry! Burzy pewien porządek.  Jest tu zapisana oczywista analogia do  Chrystusa, bo królestwo nasze nie jest z tego świata. Często mówisz o nieśmiertelności, że to ona jest człowieka celem. Żyć wiecznie, ale w swoim ciele.  Żyć! Jak sobie to wyobrażasz? A jak ma się to do naszej opowieści?

ŁB:. Dziś temat nieśmiertelności podejmują instytuty naukowe najbogatszych koncernów na świecie. Niektórzy odliczają czas do momentu wynalezienia nieśmiertelności. A na dzień dzisiejszy mówi się o podwojeniu średniej długości życia ziemianina. Nieśmiertelność pociąga mnie z prostej przyczyny, a mianowicie ciekawości świata. Nikt z nas tak naprawdę nie wie co jest po śmierci. Prawdopodobne, że nie ma nic. Materia się rozpada, a po nas zostaje ten maleńki wkład, który zapracował w ogromnej machinie na rozwój naszej cywilizacji. Chciałbym móc jak najdłużej współuczestniczyć w tym procesie, w świadomości, w ciekawości zgłębiania, w obserwacji, w rozwoju, w odkrywaniu. Chciałbym, by nasza bajka pobudziła w spektatorach, tych małych i tych dużych, ciekawość świata. Pragnienie poznania życia, które może być piękną zabawą w odkrywaniu kosmosu, nie tylko tego na niebie, ale i w drugim człowieku oraz w nas samych, bo do tego mamy realny dostęp codziennie.

PS: Wiesz, że był taki rosyjski buntownik absolutny, żyjący na przełomie XIX i XX wieku, Nikołaj Fiodorow, który uważał, że celem ludzkości jest opatentowanie nieśmiertelności. To jest Królestwo Niebieskie, w którym będziemy żyć wiecznie… nie w zaświatach, ale tu na ziemi… albo w kosmosie. Uważał, że ludzkość musi zrobić wszystko, by przetrwać, budować kosmiczne stacje.  Jak ziemia nie wytrzyma, musimy się przeprowadzić. Ale żyć! Co więcej, wskrzesić umarłych. Skoro Jezus wskrzesił Łazarza, to znaczy, że jest jakiś sens opanowania śmierci. „Mały Książę” jest opowieścią o duchowości i kosmosie. I to jest piękna opowieść. Wzruszająca i ważna.

ŁB: Poprosiłeś mnie, żeby kostium Małego Księcia był zjawiskowy, piękny, z tej i innej kultury, żeby przywoływał na myśl wczesnego Freddiego Mercurego, żeby był kobiecy.  Dlaczego?

PS: Chciałbym, żeby dzieci w „innym” widziały piękno i tajemnicę. Bycie innym jest wspaniałe. Posiadanie innych marzeń jest cudowne. Patrzenie inaczej jest elektryzujące. Chłopcy marzą by być Supermenem, Batmanem, Wiedźminem … A gdyby tak obudzić w nich iskrę bycia kosmitą, który odbiega od kanonu męskości? Zapytam teraz ja, bo myślę, że to będzie pierwsza scenografia „Małego Księcia” daleka od innych, najczęściej sztampowych  teatralnych realizacji. Dlaczego zaproponowałeś, żeby głównym elementem scenografii w centralnym jej punkcie,  było akwarium? Czego ma być symbolem?

ŁB: Akwarium, a w nim zamknięty ostatni ziemianin, który zmaga się z popsutą maszyną do latania. To wariacja na temat wolności i jej braku. Na temat bezsilności i granic naszych zmagań w walce o wolność. Chciałoby się powiedzieć, że nie ma granic, ale one są zarówno na mapie, jak i w naszym myśleniu. Nasze życie też ma granicę, ale czuję, że ideę poszukiwania rozwiązania należy pielęgnować do końca. Nawet jeśli jesteśmy w sytuacji bez wyjścia albo zamknięci w akwarium ze swoją zepsutą maszyną do wolności. My wszyscy zajmujący się  teatrem jesteśmy w jakimś stopniu kosmitami. Zapraszam do wspólnego poznania naszego świata, idźmy razem po idee, nawet zderzając poglądy i refleksje, ale nie walczmy na oślep, bo na to traci się dużo energii i nierzadko życie.

PS: Powiesz o znaczeniu kostiumów? Jaka myśl przyświecała Ci w doborze znaczeń?

ŁB  Chciałbym, by wizualny wymiar naszej bajki był zbiorem idei na temat piękna, estetyki, dziedzictwa kulturowego oraz wszelakich cytatów z kultury mody i sztuki. Na przykład, nasz Książę będzie nosił koronę zrobioną techniką koronki klockowej bobowskiej przez mistrzynię koronczarstwa. A perukę uczesze sama Jaga Chupało, która z fryzjerstwa uczyniła sztukę. Inspiruję się też modą i sztuką. Nie chciałbym zdradzić wszystkiego, ale na koniec powiem, że postać Lisa będzie inspirowana samotnym kowbojem z czarem i błyskiem w oku Dawid’a Bowie’go.

PS: Właśnie, Lis. To dla mnie najważniejsza postać w tej opowieści. Zastanawiałem się, czy przetłumaczenie słowa „domestiquer” jeden do jeden na język polski jest właściwe, bo mówimy o oswajaniu, a oswajanie w języku polskim ma raczej pejoratywne znaczenie. Oswoić znaczy uzależnić kogoś od siebie. Zawłaszczyć. A w tej opowieści to nic innego jak poszukiwanie szczęścia, miłości, bliskości. To wielka potrzeba posiadania drugiego człowieka, po to by go kochać całym sobą, by z nim być na dobre i złe, by być za niego odpowiedzialnym, ale też by on otaczał nas troską. Mamy potrzebę bycia w związku. Czasami trzymamy się go kurczowo, bo bycie samotnym, bycie singlem, nie jest fajne. I każdy ma prawo do takiej miłości jakiej chce. Miłość powinna stać ponad prawem. To zresztą jest kwintesencją każdej religii: „A z nich największa jest miłość”. Zastanawia mnie jedno, Lis zostaje sam, opuszczony, niekochany. Mały Książę obchodzi się z nim okrutnie… bo nie rozumie najprostszych rzeczy o które sam wcześniej pytał? Tu jest gdzieś dla mnie konstrukcyjny błąd… lub perfidia pisarza. Rozkocham i porzucę. Nie rozumiem.

ŁB: Należało by wejść w psychoterapeutyczny ton dlaczego tak to rozumiesz. Ale dla mnie prócz tego, że wszystko zamknięte jest w jakiejś tymczasowości, to jest to opowieść o tym, że sama świadomość tego, że ktoś tam jest, kto myśli o Tobie, czasem wystarcza, by nie być samotnym. A fakt, że ktoś odchodzi to część życia dorosłego i świadomego, a nie powodu do poczucia się kimś gorszym.

PS: Interesują cię kosmosy. Światło będzie kosmiczne?

ŁB: Światło to najlepszy wyzwalacz atmosfery. Chciałbym, by nasz kosmos tutaj był przytulny, bliski i w zasięgu ręki. Ten nieogarnięty, niesamowity, ale i przerażający mamy nocą na niebie i w filmach SF. Sznur żarówek i ktoś obok to taki prosty i skuteczny przepis na kosmos. (Śmiech)

PS: Jak wyobrażasz sobie koniec naszego świata?

ŁB: Umrę i stanę się częścią wszechświata, dokładając tym samym cząstkę wiedzy wszechświata o nim samym.

PS: Jak Mały Książę. Patrzymy w gwiazdy, bo tam są inne cywilizacje i tam mieszkają nasi przyjaciele. Dziękuję za wzruszającą rozmowę.

List dyrektora

31 grudnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Drodzy widzowie, przyjaciele oraz współpracownicy!

W grudniu tego roku mija 15 lat od naszej pierwszej premiery „Pana Jaśka” w reżyserii Bogdana Hussakowskiego. Ten niezwykły spektakl, w 2006 roku, otworzył drzwi i zainaugurował działalność naszego Teatru przy ulicy Gazowej 21. Starą, odgruzowaną i przystosowaną przez mecenasa teatru Janusza Marchwińskiego siedzibę, mieszczącą się w podziemiach klubu Cocon, przez kolejne 10 lat dumnie nazywaliśmy Teatrem. To tam rodziły się i umierały nasze przyjaźnie, powstawały rzeczy piękne i wzruszające, choć nie zabrakło też gorzkich pomyłek.  

Choć trudno teraz uwierzyć, przy biciu  frekwencyjnych rekordów, ale przychodziło nam wówczas  czasem grać  dla trzech widzów. W tej teatralnej piwnicy powstało wiele legendarnych spektakli, wymienię choćby skandalizujące „Lubiewo” Michała Witkowskiego, które na stałe wpisało się do historii polskiego teatru i przez wielu krytyków uważane jest za spektakl dekady. Przy ul. Gazowej debiutowało również wielu wspaniałych artystów, którzy  dziś pozostają w teatralnym mainstreamie.

Nasz Teatr zrodził się z prawdziwej potrzeby zmian. Teatralny Kraków 15 lat temu nie był tak otwartym i przyjaznym miastem, jakim jest teraz; brakowało miejsca dla debiutujących reżyserów i teatralnych eksperymentów. Dlatego to, w kontrze do nazwy narodowego Starego postanowiliśmy wspólnie z grupą przyjaciół przyjąć nazwę pozarządowego Nowego.

Gazowa to był czas na bezkompromisowe i kąsające wywiady, czas młodzieńczego buntu i niezgody na teatralną krakowską rzeczywistość, ale Gazowa to był przede wszystkim czas pięknych bankietów po zbuntowanych premierach, trwających aż po świt. To za ten czas dziękuję wszystkim współzałożycielom teatru: Markowi Kutnikowi, Tomkowi Kireńczukowi, Dominikowi Nowakowi, Danie Bień, a przede wszystkim — Łukaszowi Błażejewskiemu; przyjacielowi, który zmieniał nasze logo Teatru trzykrotnie.

Trzykrotnie w ciągu tych 15 lat przychodziły wielkie zmiany. Pierwsza, która nas przygnębiła, przyszła po kilku latach naszej działalności, kiedy to kulturalna polityka ówczesnego ministra kultury odcięła nas od rządowych dotacji. Kara, za repertuarową politykę wymierzoną w państwo i kler, była dla nas bolesna. Podczas Międzynarodowego Dnia Teatru ogłosiliśmy strajk głodowy. Zjechały się media, a my głodni, choć napici udzielaliśmy smutnych i przygnębiających wywiadów. Z finansowego kryzysu wyciągnęło nas Miasto Kraków, które od tamtego czasu stało się dla nas wielkim partnerem.  To wtedy przyszedł czas na drugie życie, więc i drugie logo.  W tym czasie rozpoczęliśmy także swoją piękną i wzruszającą przygodę z małopolskimi seniorami, realizując do dziś projekt „60+ Nowy Wiek Kultury”, projekt, który uświadomił nam, jak możemy stać się bliscy i potrzebni osobom starszym.

Kolejnym, milowym krokiem w naszej działalności, była nowa siedziba przy ulicy Krakowskiej 41; w pięknym 100-letnim gmachu o wielkiej tradycji. Dzięki drugiemu w historii teatru mecenasowi — Januszowi Kadeli, udało nam się stworzyć godny na miarę nowej siedziby repertuar. Nowe logo, z wpisaną w nazwę „Proximą”, oznaczało wspólną przygodę ze strategicznym partnerem, który jest z nami w chwilach nie tylko pięknych, ale i trudnych pandemicznych doświadczeniach zamknięcia działalności kulturalnych. Bez tego wsparcia nie świętowalibyśmy 15-lecia.

W nowej siedzibie udało nam się wyprodukować wiele wybitnych spektakli teatralnych, które prezentowane były na ogólnopolskich, najważniejszych festiwalach teatralnych. Kilkanaście nagród zespołowych i indywidualnych świadczą o tym, że z malutkiej organizacji pozarządowej, staliśmy się godnym konkurentem dla wysokobudżetowych instytucji kultury. Jestem dumny, iż udaje nam się produkować rocznie około jedenastu premier, realizować programy dla dzieci i młodzieży oraz tworzyć projekty skierowane do seniorów i osób wykluczonych.

Wciąż nie gaśnie w nas zapał i młodzieńcza iskra buntu, czego pewnie niejednokrotnie doświadczyliście Państwo na naszych spektaklach. 15 lat to jeszcze nie czas na podsumowania, dlatego pragnę tylko podziękować Państwu, że jesteście z nami, podziękować naszym  reżyserom, aktorom, scenografom, kompozytorom, choreografom, a także podziękować tym, którzy od kilku lat na Krakowskiej tworzą zaplecze naszego domu: Łukaszowi Błażejewskiemu, Arturowi Świetnemu, Magdzie Jasickiej, Wojtkowi Kiwaczowi, Grzegorzowi Janeczkowi, Maciejowi Godosiowi, Mateuszowi Mosiale, Jakubowi Gajewskiemu, Karolinie Purłan, jak i tym którzy administracyjnie byli z nami przez chwilę.  Jest was garstka, ale to Wy tworzycie ten piękny klimat rodzinnej atmosfery. Dziękuję.

Piotr Sieklucki

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE ATAKÓW

17 grudnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

W odpowiedzi na szkalujące i nieprawdziwe informacje rozpowszechniane przez portal https://pch24.pl/ Polonia Christiana oraz zbiórkę podpisów pod petycją skierowaną do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Prezydenta Miasta Krakowa,  oświadczamy, iż intencją twórców spektaklu „Kora. Boska” nie było obrażanie uczuć religijnych.  Spektakl Teatru Nowego Proxima  jest metaforyczną opowieścią o poszukiwaniu utraconych we współczesnym świecie wartości: Wiary, Nadziei i Miłości. W zamierzeniu artystów, spektakl stanowi piękną i przejmującą metaforę poszukiwania własnej tożsamości i miłości do utraconej matki. Jest to jeden z najpiękniejszych obrazów tęsknoty i bólu za utratą, a użyte figury Matek Boskich służą artystycznej kreacji i w żaden sposób nie naruszają uczuć religijnych. Bezpodstawna nagonka na Teatr Nowy Proxima  i nawoływanie do nienawiści oraz przemocy na portalach społecznościowych „pch24.pl” jest próbą zdyskredytowania działalności teatru i wprowadzenia w błąd opinii publicznej. Wyrażamy głęboki sprzeciw wobec tak agresywnych praktyk dziennikarskich. Spektakl „Kora. Boska” otrzymuje przychylne opinie nie tylko krytyków, ale przede wszystkim widzów, którzy każdorazowo nagradzają go owacjami na stojąco.

Od 15 lat misją naszego Teatru jest praca na rzecz grup wykluczonych oraz propagowanie idei tolerancji, otwartości i poszanowania praw do wyrażania swoich opinii.  Teatr nasz jest otwarty na wszelką dyskusję, nawet krytyczną, do której zachęcamy  po obejrzeniu spektaklu.

Z wyrazami szacunku,

Piotr Sieklucki- dyrektor Teatru Nowego Proxima

oraz zespół artystyczny spektaklu „Kora.Boska”

Wywiad o Kordianie

6 grudnia, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

Kordian szedł drogą terroru…tak samo jak Piłsudski!

Dyrektor Piotr Sieklucki w rozmowie z Robertem Traczykiem — debiutującym reżyserem.

P.S. Robercie, w naszym konkursie na reżyserski debiut realizowanym w ramach projektu „ZPTeatru Nowego”  zaproponowałeś spektakl odnoszący się do klasyki literatury polskiej. To “Kordian” Juliusza Słowackiego. Kim dla ciebie jest współczesny Kordian?

R.T. Czytam historię Kordiana jako osoby, która ostro się  radykalizuje. W naszej powszechnej świadomości, jak i we wszystkich licealnych opracowaniach, Kordian jest przedstawiany jako osoba, która poprzez wszystkie swoje przygody dociera do dojrzałości obywatelskiej. Ale ta dojrzałość objawia się tym, że próbuje on dokonać zamachu na cara! Co to oznacza? To, że Kordian staje się terrorystą. Zastanowiłem się nad tym, dlaczego niektóre osoby działające radykalnie i poza prawem są stawiane na piedestale i pokazywane jako wzór do naśladowania. Od czego to zależy? Od danej polityki historycznej? A może taki właśnie jest nasz romantyzm.

P.S. A czym dla Ciebie jest literatura romantyczna? Co Cię w niej ciekawi i dlaczego zaproponowałeś właśnie “Kordiana”?

R.T. Mam wrażenie, że żyjemy w czasach kiedy znów odkrywamy zafascynowanie sprawami duchowymi i metafizycznymi, stąd rozwój wszystkich para-buddyjskich i europejskich odmian buddyzmu, ruchu New Age i ezoteryki. Mam poczucie, że jest to coraz bardziej obecne w naszym życiu i bezpośrednio nawiązuje do epoki romantyzmu. Przez naszą władzę jest propagowane podejście patriotyczne właśnie w takim romantycznym stylu. Mimo, że niektórzy uważają inaczej, ja uważam, że Polska nie jest pod żadnym zaborem. Największym problemem w naszym kraju, nie jest żadne zewnętrzne zagrożenie, ale właśnie edukacja w Polsce, która wpycha ludzi w syndrom oblężonej twierdzy, czujemy przez to, że czyha na nas mnóstwo zagrożeń zewnętrznych.

P.S. Czyli jesteśmy sami dla siebie wrogiem?

R.T. Tak. Myślę, że samo zafiksowanie  się na to, że żyjemy w jakiejś oblężonej twierdzy i wszyscy naokoło nam zagrażają, jest największym problemem naszej rzeczywiści. Za przykład może posłużyć sytuacja na granicy, która poniekąd jest pokłosiem napięć międzynarodowych. Nie jest to jednak wydarzenie, które może zagrozić naszej tożsamości narodowej, a tak przez polityków jest przedstawiane. Dla mnie dzisiejszy świat jest już na tyle globalny, że możemy mówić o obywatelach świata lub obywatelach Europy, a nie zamykać się w swojej małej zagrodzie i krzyczeć, że przyszli podpalić nasz dom. 

P.S. Te wydarzenia dla Ciebie nawiązują do tradycji literatury romantycznej? Nasza Małopolska Kurator Oświaty —Barbara Nowak, napisała na Facebooku, że stanowczo odradza wybieranie się na “Dziady” Mickiewicza do Teatru im. Juliusza Słowackiego, ponieważ jest to spektakl wykorzystujący literaturę romantyczną do celów politycznych… a i nie dość ten spektakl jest patriotyczny. Oczywiście, ręce opadają, ale czy twój “Kordian” będzie patriotyczny?

R.T. W moim zamyśle reżyserskim i inscenizacyjnym wchodzę  w krytyczny dialog z tym tekstem. Stawiam pytanie, czy  decyzje Kordiana są właściwe? Staram się otwierać studnię interpretacji dla różnych wizji i opcji.  W mojej pracy pytam także, co by było, gdyby Polska nadal była pod zaborami?

P.S. Obecnie rządzący twierdzą, że Polska jest pod zaborami  Unii Europejskiej.

R.T. Załóżmy, że jesteśmy pod zaborami, więc poczucie zagrożenia narasta.   Pojawiają się ludzie, którzy w obronie polskości wysadzają się w pociągach Deutsche Bahn, które jeżdżą z Wrocławia do Berlina. Czy my ich będziemy popierać?

P.S. Serio, literatura romantyczna nakręca aż do stawiania takich diagnoz?

R.T. Przykład Barbary Nowak pokazuje, że tak. 

P.S. Zatem o jakiej Polsce marzy Kordian? Komu jest bliższa postać Kordiana; czy jest on bohaterem polskich lewicujących środowisk politycznych? Czy może postać Kordiana jest używana jako narzędzie prawicowych polityków do mówienia o Wielkiej Polsce Katolickiej? Wracam do pytania z początku i doprecyzuję: Kim jest dziś Kordian? Lewicowy czy prawicowy?

R.T. Patrząc, że jednak literatura romantyczna zawsze  wykorzystywana była przez prawicowe środowiska, pytanie może być oczywiste. Kordian mógłby stać się bohaterem narodowców. Wiadomo, że trzeba też spoglądać na to przez kontekst epoki, że w ówczesnym czasie walka Polaków była narodowo wyzwoleńcza. Był jeden cel, chcieliśmy stworzyć swój naród i o to samo teraz walczą np. Kurdowie w Turcji czy Iraku. Oni też prowadzą walkę narodowo wyzwoleńczą. U nich przybiera to kolory marksistowskie, w Polsce raczej brunatne. Kurdowie rzeczywiście są państwem pod zaborem. W Polsce nie ma aktualnie tego problemu. Nie znaczy to, że ten temat jest nieaktualny, bo teraz walczymy z wyimaginowanym wrogiem. To, co się teraz w Polsce dzieje, jest niczym innym  jak kryzysem mitologicznym.

P.S. Kordian jest lekturą obowiązkową, sięgasz jednak po inne narzędzia niż tradycyjny teatr słowa. Po co, by było bardziej zrozumiałe dla licealistów?

R.T. Po pierwsze dokonałem bardzo dużego skrótu, żeby z każdej sceny wyciągnąć esencję, bo z całym szacunkiem dla autora, tam jest bardzo dużo kwiecistych opisów, które uważam, że trudno się czyta. Myślę, że w odbiorze młodego człowieka jest bardzo trudno przez to przebrnąć. Starą dramaturgiczną zasadą jest to, by każda scena prowadziła do finału, dlatego stosuję inne środki teatralne niż tylko słowo. Wplatam  sporo muzyki elektronicznej; trochę rapu; są również zabiegi z teatru tańca. Z wykształcenia  jestem reżyserem lalkowym, dlatego też i takie elementy się pojawią.

P.S. Jesteś na początku swej artystycznej, reżyserskiej kariery zawodowej. Jaki teatr chciałbyś robić?

R.T. Sięgam po tematy, które mnie interesują. Zetknąłem się już z teatrem dokumentalnym, który chyba interesuje mnie w sposób szczególny. Miałem okazję zmierzyć się z tematem radykalizacji młodzieży przy współczesnym tekście „Śmierć Człowieka-Wiewiórki” Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk. Na “Kordiana” patrzę jak na historyczne świadectwo i dokument podróży bohatera, którego wybory są bardzo podobne do Józefa Piłsudskiego.  Interesuje mnie temat przemocy politycznej i zagadnienie, od czego zależy czy kogoś uznajemy za bohatera, czy za zbrodniarza. Dla mnie jest to bardzo płynne.

P.S.  Kordian jako Piłsudski? Terrorysta?  Otwierasz niebezpieczne  wrota wyobraźni.

R.T. I Kordian i Piłsudski przebywają bardzo podobną drogę terroru. Niektóre są oceniane dobrze, niektóre źle… ale czasem to tylko kwestia interpretacji.

P.S. Czyli Piłsudski był terrorystą?

R.T. Napadał na pociągi, występował zbrojnie przeciwko władzy…

P.S. Nie brnijmy.  Zobaczymy, co na to młodzież i małopolska Kurator Oświaty .  Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na spektaklu.

Wywiad z Katarzyną Chlebny

10 listopada, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

„Kora. Boska”. Spektakl o wokalistce Maanamu na deskach Teatru Nowego Proxima

Kiedy po śmierci Kora staje u wrót nieba, czekają na nią trzy Matki Boskie – tak zaczyna się spektakl Katarzyny Chlebny o wokalistce Maanamu. – Spektakl jest opowieścią o kobiecie, artystce, córce i matce, o Polsce, religii, systemie i chorobie – zapowiada twórczyni. Premiera sztuki „Kora. Boska” w Teatrze Nowym Proxima w sobotę 6 listopada. O pracy nad spektaklem rozmawiamy z reżyserką, scenarzystką i odtwórczynią roli Kory – Katarzyną Chlebny.

„Kora. Boska” to spektakl biograficzny?

Spektakl zaczyna się w momencie, gdy Kora żegna się z tym światem i staje w przedsionku domniemanego nieba, trudno więc mówić o spektaklu biograficznym. Biografia Kory posłużyła do stworzenia scenariusza o tyle, że fakty z jej życia, czyli pobyt w domu dziecka, szaleństwo tras Maanamu, miłość do Kamila Sipowicza, ogromna tęsknota za matką, miłość do dzieci są wątkami, które się przejawiają w tej bardzo abstrakcyjnej historii. Osoby, które znają biografię Kory, znajdą te wątki w spektaklu, będą wiedziały, do czego nawiązuję.

A jeśli ktoś zna jedynie jej muzykę?
Jeśli ktoś nie zna biografii, odnajdzie się w tej baśniowej abstrakcji, którą proponujemy. Z jednej strony jest to coś w rodzaju „Alicji w Krainie Czarów”, zagubionej w niebiańskich przedsionkach, z drugiej montypythonowska historia, w której pojawiają się trzy Matki Boskie.

Matka Boska była ważnym motywem w życiu Kory.
Matka jest w życiu Kory niezwykle ważną postacią, archetypem – jej matka, za którą nieprawdopodobnie tęskniła przez całe życie, co przejawia się szczególnie w tomie „Miłość zaczyna się od miłości” złożonym z wierszy, listów i notatek Kory. Przez kilka lat swojego dzieciństwa Kora wychowywała się w domu dziecka i ta tęsknota, w połączeniu z idealizowaniem matki, była nieodłączną częścią budowania jej wyobrażeń o matce w ogóle. Ta tęsknota stała się również inspiracją do malowania tzw. Maryjek. Kora, zachwycona meksykańskim wizerunkiem Matki Boskiej z Guadalupe, podjęła się upiększania Madonn. Kupowała białe figurki, które malowała, nadając im swój rys charakteru.

Twoja Kora spotyka trzy Matki Boskie.
Zastanawiałam się, co by było, gdyby Korę skonfrontować z Madonnami, ale nie tymi z jej wyobraźni, a z tym, jak w naszym kraju wyobrażają ją sobie katolicy, z Madonnami, które znamy z obrazów, do których się modlimy. Stąd trzy Matki Boskie. Matka Boska Częstochowska jest bardzo silna, polska, nieprzejednana, surowa. Jest w niej mocny patriarchalny rys. Symbolizuje wiarę. W tę postać wcielił się Piotr Sieklucki. W konfrontacji do niej stoi Matka Boska Fatimska, w spektaklu symbolizująca nadzieję, choć może bardziej jest to ufność, naiwność i pokora, które przeradzają się w podcinanie sobie skrzydeł. Ta postać jest kobietą uległą, niepewną, zahamowaną i sfrustrowaną. W tę rolę wciela się Paweł Rupala. Trzecia Madonna to Matka Boska z Guadalupe – w tej roli Łukasz Błażejewski – symbolizująca miłość, ale jest to hipisowska wolna miłość, bardzo niedojrzała. Trzy Matki Boskie odzwierciedlają niejako strukturę rodziny: ojca Polaka, który jest Matką Boską Częstochowską, matki – Matki Boskiej Fatimskiej i Matki Boskiej z Guadalupe, której najbliżej do nastoletniej córki, próbującej doznać wszystkich aspektów życia. Każda z nich, pod wpływem Kory, doznaje pewnego rodzaju metamorfozy. Spotykam się z pytaniem, czy to jest prowokacja i profanacja – i te słowa pojawiają się też w prologu spektaklu. Nie jest to ani prowokacja, ani profanacja – w jednym z wywiadów Kora powiedziała, że mężczyzna przebrany za kobietę zawsze wzbudza emocje albo dramatyczne albo komiczne. Matki Boskie w moim spektaklu gra więc trzech domorosłych gejów – tak się nazywają w moim scenariuszu – i jest to bardzo czytelny sygnał, że znajdujemy się w teatrze, że jest to forma surrealistycznego show, w którym operujemy bardzo silnym akcentem komicznym.

Zmierzyłaś się już na scenie z repertuarem Kory w spektaklu „Kazik, ja tylko żartowałem”. Piosenki Maanamu to jest wyzwanie?
Nie ukrywam, że bardzo ciepłe przyjęcie tego spektaklu, sprawiło, że z większą odwagą sięgnęłam po piosenki Kory. Na potrzeby spektaklu piosenki fantastycznie zaaranżował Paweł Harańczyk, dając tej muzyce nieco surrealistyczny rys.

„Kora. Boska” to Twój debiut reżyserski.
Kiedy wpadłam na pomysł scenariusza, zobaczyłam te trzy Matki Boskie i Korę, stojącą u wrót nieba, zrozumiałam, że to jest tak abstrakcyjne i jednocześnie skonkretyzowane w mojej głowie, że powinnam z papieru przenieść to na scenę. Wyobraźnia rysowała konkretne gesty, pauzy, światła, tony i teraz, kiedy to wszystko się urzeczywistnia, kiedy postaci z mojej głowy ożyły, bardzo się cieszę, że podjęłam się tego wyzwania.

Jak będą wyglądały kostiumy? Kora będzie barwnym ptakiem?
Kostium zaprojektował Łukasz Błażejewski. Poszliśmy takim kluczem, że Kora jest trochę nie z tego świata, w który wstępuje, więc jest bardzo kontrastowa do nieprawdopodobnie kolorowych kostiumów Maryjek – występuje w swoich ulubionych czerniach.

Recenzja „Kora”

9 listopada, 2021 | piotr.teatrnowy@gmail.com |

„Kora. Boska”. A planety szaleją, szaleją…

 „Kora. Boska” w reż. Katarzyny Chlebny w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Marta Gruszecka w Gazecie Wyborczej – Kraków.

Kora wróciła. W ostatni weekend skontaktowała się z przestrzeni kosmicznej między Ziemią a Rajem, a potem zaprosiła krakowską publiczność na magiczny koncert i opowieść o sobie w Teatrze Nowym Proxima. O Matki Boskie, które u boku Kory (Katarzyna Chlebny) zagrałyście w spektaklu! Jeśli tak wygląda przejście na drugą stronę, to nie mamy się czego bać.

Zjawisko, charyzma, talent, tajemnica, magia, poezja, wolność, siła – to tylko niektóre ze słów przychodzących na myśl o Korze Jackowskiej. Spektakl o niesamowitej wokalistce Maanamu oraz autorce przyprawiających o rumieńce i wzruszenie tekstów był kwestią czasu. Ale jak pokazać na scenie kogoś, kto spędził na niej niemal całe życie, i to tak, by wyszło smacznie?

Wyzwania podjęła się Katarzyna Chlebny – co, jak udowodniła sztuka, aktorka, wokalistka, reżyserka i scenarzystka totalna, która za swoją poczwórną rolę ma u krakowskiej publiczności „4 razy TAK”, przechodzi dalej!

A co jest dalej?

Tego nie wiedzą nawet namalowane przez Korę maryjki oczekujące na nią u wrót Raju. Starają się jednak, jak mogą, by w imię wiary, nadziei i miłości odnalazła to, za czym tęskni. Skąd ten pomysł?

Artystka przez wiele lat kolekcjonowała i malowała figurki Matki Boskiej, tzw. maryjki. Zainspirowała ją podwodna rzeźba Matki Boskiej z Guadalupe, którą w latach 90. zobaczyła na wyspie Consumel na Morzu Karaibskim. Napotkana Maryja była kolorowa i wesoła, nie miała wymalowanego na twarzy typowego dla polskich rzeźb sakralnych smutku. Odtąd Kora zaczęła kupować białe figurki Maryi i malować je po swojemu. Im bardziej kolorowo i kiczowato, tym lepiej.

Błogosławione trio

Podczas spektaklu poznajemy trzy Matki Boskie z jej kolekcji. O Matko Boska Częstochowska (Piotr Sieklucki), o Matko Boska Fatimska (Paweł Rupała, czyli Papina McQueen), o Matko Boska z Guadalupe (Łukasz Błażejewski)! Dzięki Waszemu niepokalanemu wstawiennictwu takież to było smaczne, celne, barwne i prowokujące do skrajnych emocji. Błogosławione Wasze boskie stroje autorstwa Łukasza Błażejewskiego, których podobno – ze względu na obrazę uczuć religijnych – krakowskie krawcowe nie chciały uszyć. Błogosławione aranżacje Pawła Harańczyka, dzięki którym Katarzyna Chlebny miała okazję, by czarować widzów swoim potężnym głosem i porywająco śpiewać „Krakowski spleen”, „Szał niebieskich ciał”, „To tylko tango”, „Oddech szczura”, „Kocham cię, kochanie moje”, „Różę” i inne wielkie przeboje Maanamu. Błogosławiona choreografia Karola Miękiny, która do łez bawiła (zwłaszcza w epizodzie świątecznym z Matką Boską Częstochowską w roli głównej) i wzruszała (taniec Matki Boskiej Fatimskiej). Aż wreszcie – błogosławiony talent aktorski Matki Boskiej z Guadalupe (Błażejewski) i Matki Boskiej Fatimskiej (Rupała). Choć na co dzień macie wiele innych trosk, możecie śmiało rozwijać się w tym kierunku.

(Nie)pokalana Matka Boska

Jeszcze więcej, bo całą Polskę, ma na głowie najbardziej polska ze wszystkich maryjek – Matka Boska Częstochowska (znakomity, zabawny, oddany tej roli w stu procentach Piotr Sieklucki). Nic dziwnego, że naprzemiennie zmaga się z depresją i borderline… – Błogosławionaś Ty między niewiastami, sratatata! Potem przypadnie ci taka Polska – od Sarmatów po Konfederację, od pielgrzymów po całujące się dzieciaki z rzemykami na ręce. Polska nie laicka, a katolicka! – grzmi orędowniczka strapionych, przez której święty jasnogórski obraz można wymodlić sobie boską przychylność. Czy na pewno? Może Matka Boska też kiedyś chciała się zbuntować?

Opowieść o Korze zdecydowanie nadaje Maryi ludzką twarz. – Miałam 12 lat i nikt mnie nie pytał o zdanie! Oto panna pocznie i porodzi syna, nie bój się, Maryjo, znajdziesz łaskę u Pana! Myślicie, że nie bolało? – dopytuje rozgoryczona Matka Boska Częstochowska. – Jestem dzieckiem niepokalanym, a tak bardzo pokalanym – wtóruje jej Matka Boska Fatimska. W obliczu Strajku Kobiet, wyroku Trybunału Konstytucyjnego i Izy z Pszczyny te słowa przeszywają na wskroś.

Mamusiu, gdzie jesteś?

W opowieści Chlebny nie brakuje wzruszeń. Między zabawą a sławą, między wspomnieniami z dzieciństwa a z lat spędzonych u boku ukochanego Marka Jackowskiego, a potem Kamila Sipowicza, Kora nieustannie poszukuje mamy. – Mamo, mamusiu, jesteś tam? – dopytuje z nadzieją, że po latach rozłąki znów usłyszy „Oleńko”. Bo właśnie ten głos chce pamiętać z dziecięcych lat, a nie traumatyczne doświadczenie molestowania przez księży. Oj tak, w sztuce Chlebny kler obrywa nie raz, i to mocno. Matka Boska Częstochowska przeprasza nawet w imieniu Kościoła katolickiego… na szczęście nie precyzuje za co, bo wszyscy dobrze wiemy, a to przecież nadal spektakl o Korze. Wystarczy „Zabawa w chowanego”, kolejny utwór, który aktorka wykonuje brawurowo.

Boska Kora i Katarzyna

„Dalej Pan pyta, czy wierzę w astrologię, chiromancję i horoskopy, wszystkie inne sprawy czarowników, oraz wszystko, co się tyczy ciał astralnych” – śpiewała Kora podczas podróży do Boskiego Buenos. Gdyby po spektaklu Teatru Nowego Proxima ktoś zapytał, w co ja wierzę, to z pewnością w to, że w „Boskiej. Korze” Katarzyny Chlebny maczała palce sama Jackowska. I z kreacji swojej ziemskiej wysłanniczki byłaby bardzo dumna. Teatrze Nowy Proxima – klękajcie narody, zagraliście spektakl roku!