The Washington Post!
USA. „The Washington Post” o festiwalu „Boska Komedia” i polskim teatrze
Na łamach amerykańskiego dziennika „The Washington Post” ukazał się artykuł „Theaer at the edge of war: Laughs, brutal truths and a Zelensky spoof” („Teatr na skraju wojny: śmiech, brutalna prawda i parodia Zełenskiego”), którego autorem jest amerykański krytyk teatralny Peter Marks.
To nie jest powszechny zwyczaj prasy za oceanem, by szeroko omawiać wydarzenia kulturalne w Polsce. Festiwal „Boska Komedia” zadziwił amerykańskiego krytyka teatralnego Petera Marksa, który wydarzenie określił mianem „tętniącego życiem dziewięciodniowego maratonu teatralnego”. Autor docenił wieloletni wkład twórcy wydarzenia Bartosza Szydłowskiego w prowadzenie tego festiwalu, który – jak podkreślił – prezentuje szczególnie atrakcyjne i niecodzienne propozycje teatralne. (red.)
„NaXuj. Rzecz o prezydencie Zełenskim”, Łaźnia Nowa, Kraków
„Kraków, Polska. Śmiech jest kojącym dźwiękiem w tym malowniczym, pokrytym śniegiem mieście, znajdującym się trzy godziny drogi od granicy z Ukrainą. Dobiega z teatru przy ulicy Krakowskiej, gdzie brodaty aktor w rozpoznawalnym wszędzie na świecie mundurze – koszulce i spodniach koloru khaki – wiruje w towarzystwie chóru tancerzy i cynicznie komentuje zaskakującą zmianę otaczających go realiów. Tak, to rola mojego życia! – wykrzykuje po polsku, a angielskie tłumaczenie pojawia się na dwóch ekranach telewizyjnych. Nie gram prezydenta na barykadach. Jestem tym prezydentem! Publiczność chichocze i śmieje się nieprzerwanie przez cały czas trwania NaXuj. Rzecz o prezydencie Zełenskim, dwugodzinnego wodewilu w reżyserii Piotra Siekluckiego, który został okrzyknięty jednym z najlepszych polskich spektakli 2022 roku. Dawnego komika Wołodymyra Zełenskiego, dziś charyzmatycznego przywódcę, zagrał fizycznie do niego podobny aktor Michał Felka Felczaka. Jest prezydentem z sąsiedztwa. (…)
Spektakl stal się jednym z ważniejszych satyrycznych akcentów tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia w Krakowie, tętniącego życiem dziewięciodniowego maratonu teatralnego, którego kuratorem jest dyrektor artystyczny Teatru Łaźnia Nowa – Bartosz Szydłowski. To pasjonat, który od 2007 roku sprowadza do swojego, drugiego co do wielkości polskiego miasta, spektakle z całego kraju. Wiele krakowskich teatrów otwiera sceny dla przekraczających konwencje spektakli, hołubionych w tym, kochającym teatr, 38-milionowym kraju. Polska, która w ostatnim czasie przyjęła miliony uchodźców z sąsiadującej z nią Ukrainy, i Polska, w której wielu ludzi aktywnie angażuje się w pomoc, opowiada w teatrze o wojnie, która toczy się tuż za ich granicą.”
W programie ostatniej edycji Międzynarodowego Festiwalu Boska Komedia wojna z Ukrainą odcisnęła szczególne piętno. Jak relacjonował na łamach „The Washington Post” Marks: „Teatr amerykański bada wszelkiego rodzaju ważkie problemy, ale zagadnienia dotyczące wojny zwykle są zależne od odległości geograficznej, w której rozgrywa się konflikt. W zeszłym miesiącu pojechałem do Krakowa, aby zmniejszyć nieco odległość od rozgrywającego się konfliktu. Chciałem zobaczyć, jak uprawia się sztukę na obrzeżach strefy działań wojennych – jak trwająca wojna i nieszczęścia, jakie wywołuje, wpływa na dyscyplinę artystyczną, która w danej chwili musi istnieć. Jak tworzyć sztukę, gdy świat się rozpada?”
„Szukając odpowiedzi, nie zawiodłem się. Przedstawienia (wszystkie, z wyjątkiem jednego, z napisami w języku angielskim) wprowadziły mnie w świat teatru, który zmaga się z poważnymi problemami, stawia pytania o to, jak zareagować na choroby, które trawią zachodnie społeczeństwa. W Polsce podobno nie chodzi się do teatru, żeby uciec od świata – Broadway w porównaniu z polskim teatrem jest bajkową krainą, skoncentrowaną na tym, co delikatne. Tutaj wiele, jeśli nie wszystkie przedstawienia wydają się wołać wprost do widza: Spójrz, co się dzieje!. Nie bez powodu sztuka wystawiona przez samego twórcę festiwalu Bartosza Szydłowskiego w finansowanym przez miasto teatrze w Nowej Hucie – niegdyś wzorcowym socjalistycznym przedmieściu Krakowa – zatytułowana została „Strach i nędza 2022”. Festiwal ma dać światło artystom – podkreśla Szydłowski. Używam go jako platformy do eksponowania znaczenia polskiego teatru.
Praktycznie w każdym przedstawieniu artyści spotykają się wokół jakiegoś problemu, który staje się także udziałem publiczności. W Stanach nie brakuje takich przykładów, ale w Polsce jest to podejście konsekwentnie wprowadzane do wielu spektakli, co zmienia relacje pomiędzy widzami. W tym momencie przestrzeń widowni teatralnej staje się bardziej publiczna – mówi Howard Shalwitz, były dyrektor artystyczny Woolly Mammoth Theatre w Waszyngtonie i wieloletni orędownik teatru z tej części świata. (W 2014 roku planował powołać Festiwal Sztuk Awangardowych, także z przedstawieniami z Moskwy, ale z planów tych zrezygnował, kiedy Rosja zajęła Krym.)
To za namową Shalwitza Peter Marks przyjechał do Krakowa. Pod auspicjami Międzynarodowego Centrum Rozwoju Teatru (Center for International Theatre Development) w zeszłym miesiącu sprowadził do Krakowa dwudziestoosobową delegację teatru amerykańskiego, by obejrzała sztuki i porozmawiała z członkami polskiego środowiska teatralnego. Jak podaje Marks, w jej składzie znaleźli się m. in.: Maria Goyanes, następczyni Shalwitza w Woolly Mammoth Theatre; mieszkająca w Filadelfii performerka Jennifer Kidwell, oraz nominowana do nagrody Tony za spektakl „Eclipsed” reżyserka Liesl Tommy. Międzynarodowe Centrum Rozwoju Teatru z siedzibą w Baltimore, założone przez Philipa Arnoulta, nawiązuje więzi z reżyserami i innymi artystami z Europy Środkowej i Wschodniej.
„Czuję do ciebie miętę”, Teatr Zagłębia, Sosnowiec
Aktorzy i reżyserzy z Ukrainy, spośród około 3,5 miliona Ukraińców, którzy przenieśli się do Polski, współtworzą polski krajobraz teatralny. Trzy późne zgłoszenia na festiwal to sztuki o wojnie opracowane i wystawiane przez Ukraińców. Tutaj stale obecne jest przeświadczenie, że przesłanie jest nieskończenie ważniejsze niż zwykła forma. Tak było z pewnością w przypadku Czuję do ciebie miętę, sztuki dwóch ukraińskich aktorek, które uciekły ze zniszczonej wschodniej Ukrainy i schroniły się w Sosnowcu na południu Polski. Tytuł, zaczerpnięty z idiomu potocznego języka, ujawnia to, co aktorki starają się przedstawić, historię ich pełnego miłości i rywalizacji związku, który tworzą w czasie gdy ich ojczyzna upada. Fotomontaż ze zbombardowanych ukraińskich miasteczek pojawia się na ekranie przez cały 90-minutowy spektakl, którego kulminacją jest bolesna scena zagrana w języku angielskim, podczas której jedna z nich traci panowanie nad sobą, wykrzykując: Dlaczego ludzie umierają?! Dlaczego ludzie umierają?! – krzyczy. Po co umierać?! Dlaczego mam umrzeć?! Po co umierać?! (…) Spektakl jest surowy, nieuchwytny, wciągający, ale głęboko poruszający, stworzony instynktownie nie tylko z doświadczeń twórców, ale i ich wyobrażeń o tym, co dzieje się za naszą granicą.
W krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych im. Wyspiańskiego polska studentka reżyserii Dominika Przybyszewska zaprezentowała poruszający spektakl oparty na greckim micie, zatytułowany Obiecaj mi, że wojny nie będzie. Pewnego ranka delegacja amerykańska odwiedziła też samą Akademię. O swoich odczuciach związanych z wojną opowiedział Marksowi jej student, Stanisław Chludziński: To dotkliwe, fizyczne doświadczenie. Powiedziałbym, że każdy czuje to, że tam jest przemoc. Mam tam rodzinę. Te mocne więzi łączą oba narody Jest wielu ukraińskich artystów, którzy próbują pracować w Polsce bez koneksji, którzy nikogo nie znają – mówi Wojtek Zralek-Kossakowski, polski konsultant spektaklu Czuję do ciebie miętę. Mówi, że ukraińscy artyści otrzymali specjalne stypendia polskiego Instytutu Teatralnego [im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie – red.] na pracę w Sosnowcu i miastach w całym kraju. Teatr w Polsce jest praktycznie w całości dotowany przez rząd, co łączy się z nieuniknionymi konsekwencjami politycznymi. Prawicowy rząd w kraju nie zgadza się z poglądami wielu członków społeczności artystycznej, ale równocześnie podlegają oni bardziej liberalnym władzom samorządowym, wspierającym ich pracę. – Niewiele jest okazji, żebym mógł być dumny ze swojego kraju – dodaje Zralek-Kossakowski, odnosząc się do pomocy udzielanej Ukraińcom. To jedna z nich.
Jedna z aktorek Mięty, Kateryna Vasiukova, mówi, że przystosowanie się nie było łatwe. – Przyjechałam do Polski dziewięć miesięcy temu – opowiada. Pamiętam, jak było zimno, jak potwornie, jak dziwnie. W spektaklu Czuję do Ciebie miętę twórcy więcej uwagi poświęcają nieskrępowanej ekspresji teatralnej niż strukturze. W przeciwieństwie do teatru w Nowym Jorku czy Londynie, reżyser, a nie dramaturg, zwykle odpowiada za intencje i znaczenie spektaklu. Proces prób – jak podkreślają polscy teatrolodzy – często rozpoczyna się bez scenariusza. To niecodzienny produkt narodu, który przeszedł przez zniszczenia II wojny światowej i wyszedł spod sowieckiej dominacji.
Wszystko, co ma znamiona tradycji, co jest oparte na rzemiośle, sposób, w jaki tworzyli nasi dziadkowie, zostało zatarte – mówi Michał Zadara, warszawski reżyser, który niedawno spędził rok jako wykładowca w amerykańskiej Swarthmore College. Ludzie, którzy tworzyli teatr po wojnie, byli po prostu innymi ludźmi niż ci, którzy tworzyli go przed wojną.
Zerwanie z konwencją najbardziej widoczne było w festiwalowej propozycji giganta polskiego teatru – 79-letniego reżysera Krystiana Lupy. Twórca wydaje się być tak niechętny oddawaniu kontroli, że podczas spektakli swoich epickich dzieł siedzi z mikrofonem na tyłach teatru, nieustannie przerywając fabułę przedstawienia i przekazując sugestie i uwagi swoim aktorom. Przez system nagłośnieniowy efekt – być może zamierzony – jest jak słuchanie głosu Boga.
W bogato zdobionym Teatrze im. Słowackiego Imagine Lupy toczy się przez ponad pięć i pół godziny. Zainspirowany utworem o pacyfizmie Johna Lennona, spektakl jest rozległym dziełem, sprowokowanym problemem, który dręczy Lupę: dlaczego starsze pokolenie, które rzekomo poruszyło Imagine, nie zrealizowało swoich ideałów? W pewnym momencie spektaklu, jeden z aktorów Lupy, przeraźliwie chudy Andrzej Klak, wykorzystuje okazję, by prowokacyjnie poruszyć temat tragicznych bieżących wydarzeń. Nie widzicie, że na granicy z Ukrainą stacjonuje 100 tysięcy młodych Rosjan? – pyta Kłak. Ci ludzie są gotowi umrzeć, zacząć strzelać. Czy kiedykolwiek zdadzą sobie sprawę, jakie to absurdalne, jak potwornie głupie i złe?
Jest to zarówno wstrząs, jak i ilustracja spostrzeżeń Michała Zadary: Nic cię nie obchodzi, oprócz tego, co właśnie chcesz powiedzieć. Tylko czy mówisz to, co naprawdę chcesz powiedzieć?
Własny komentarz Zadary nie pozostawia wątpliwości co do tego, co chce powiedzieć.
Odpowiedzialność [w reż. Zadary – red] to odświeżająco pozbawiona ozdób sztuka o Syryjczykach i innych osobach ubiegających się o azyl, zatrzymanych przez strażników i przetrzymywanych w zawieszeniu na białorusko-polskiej granicy. 90-minutowy utwór oparty na faktach rozwija się tak, jakbyśmy byli świadkami postępowania prawnego czy dochodzenia. Na planie wyposażonym w składane stoły, tablice i laptopy troje cenionych polskich aktorów – Mateusz Janicki, Maja Ostaszewska i Barbara Wysocka – przedstawia licznie zgromadzonej widowni Akademii Sztuk Teatralnych dowody zbrodni przeciwko ludzkości i łamania polskiej konstytucji przez rząd.
Spektakl jest żądaniem wyjaśnienia, dlaczego ci uchodźcy traktowani są surowiej niż, powiedzmy, uciekający przed wojną na Ukrainie. Dlaczego status prawny danej osoby zależy od jej pochodzenia? pyta aktor, podczas gdy na ekranie wyświetlają się zdjęcia migrantów uwięzionych – w chłodzie i mrozie – na granicy. Dla Szydłowskiego, twórcy festiwalu, twórczość Zadary ma istotne znaczenie. Wierzyłem, że uda mi się stworzyć festiwal o aktualnej kondycji człowieka – zaznacza. Muszę poradzić sobie z kwestią odpowiedzialności. Obecnie trzeba być bardziej odpowiedzialnym za innych. Wizyta w teatrze prowadzonym przez Bartosza Szydłowskiego, w Nowej Hucie, rozległej dzielnicy mieszkalnej zbudowanej przez Sowietów w latach 50. dla pracowników huty, potwierdziła jego spostrzeżenie. Na zaproszenie lokalnych liderów, Szydłowski w byłym ośrodku szkolenia robotników stworzył tam w 2005 roku Teatr Łaźnia Nowa. W kolejnych latach wraz z żoną Małgorzatą, scenografką, realizowali kolejne projekty. Jeden, z nich, który szczególnie chciał mi pokazać, to Dom Utopii, odrestaurowany budynek dawnej szkoły znajdujący się tuż za rogiem jego teatru, został ponownie otwarty w 2021 roku jako rezydencją dla maksymalnie 40 artystów i ich rodzin. W następstwie rosyjskiej inwazji Dom Utopii stał się tymczasową przystanią dla ukraińskich aktorów i innych artystów. Wielu przeszło dalej. To nadal będzie dom dla podobnych pomysłów – mówi Szydłowski, oprowadzając mnie po salach konferencyjnych, warsztatach i mieszkaniach Domu Utopii.
Dzięki Szydłowskiemu i jego festiwalowi pomysły zdają się unosić w grudniu nad Krakowem jak płatki śniegu. Jestem pełen podziwu dla kultury teatralnej tak pochłoniętej rzeczowym poszukiwaniem prawdy. Ale warto podkreślić, że sztuka nie boi się kpić także z samej siebie. W NaXuj. Rzecz o prezydencie Zełenskim najzabawniejszą postacią nie jest prezydent-komik. To artysta, ubrany w wyszukany polski strój ludowy, grany przez reżysera Piotra Siekluckiego, który robi sobie selfie pośród krajobrazu, w którym dominuje budynek zniszczonego wojenną pożogą McDonald’sa.
Jestem polskim artystą, który przyjechał na Ukrainę, żeby wam pomóc – mówi. I chcę być za to chwalony! Publiczność wybucha śmiechem. W tym momencie przedstawienia śmiech rozbrzmiewa najgłośniej.
Peter Marks od 2002 roku jest głównym krytykiem teatralnym w „The Washington Post”. Wcześniej dziewięć lat pracował w „New York Times” i był krytykiem teatralnym off-Broadwayu.
tłumaczenie – Monika Pilch