Recenzja „Kora”
„Kora. Boska”. A planety szaleją, szaleją…
„Kora. Boska” w reż. Katarzyny Chlebny w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Marta Gruszecka w Gazecie Wyborczej – Kraków.
Kora wróciła. W ostatni weekend skontaktowała się z przestrzeni kosmicznej między Ziemią a Rajem, a potem zaprosiła krakowską publiczność na magiczny koncert i opowieść o sobie w Teatrze Nowym Proxima. O Matki Boskie, które u boku Kory (Katarzyna Chlebny) zagrałyście w spektaklu! Jeśli tak wygląda przejście na drugą stronę, to nie mamy się czego bać.
Zjawisko, charyzma, talent, tajemnica, magia, poezja, wolność, siła – to tylko niektóre ze słów przychodzących na myśl o Korze Jackowskiej. Spektakl o niesamowitej wokalistce Maanamu oraz autorce przyprawiających o rumieńce i wzruszenie tekstów był kwestią czasu. Ale jak pokazać na scenie kogoś, kto spędził na niej niemal całe życie, i to tak, by wyszło smacznie?
Wyzwania podjęła się Katarzyna Chlebny – co, jak udowodniła sztuka, aktorka, wokalistka, reżyserka i scenarzystka totalna, która za swoją poczwórną rolę ma u krakowskiej publiczności „4 razy TAK”, przechodzi dalej!
A co jest dalej?
Tego nie wiedzą nawet namalowane przez Korę maryjki oczekujące na nią u wrót Raju. Starają się jednak, jak mogą, by w imię wiary, nadziei i miłości odnalazła to, za czym tęskni. Skąd ten pomysł?
Artystka przez wiele lat kolekcjonowała i malowała figurki Matki Boskiej, tzw. maryjki. Zainspirowała ją podwodna rzeźba Matki Boskiej z Guadalupe, którą w latach 90. zobaczyła na wyspie Consumel na Morzu Karaibskim. Napotkana Maryja była kolorowa i wesoła, nie miała wymalowanego na twarzy typowego dla polskich rzeźb sakralnych smutku. Odtąd Kora zaczęła kupować białe figurki Maryi i malować je po swojemu. Im bardziej kolorowo i kiczowato, tym lepiej.
Błogosławione trio
Podczas spektaklu poznajemy trzy Matki Boskie z jej kolekcji. O Matko Boska Częstochowska (Piotr Sieklucki), o Matko Boska Fatimska (Paweł Rupała, czyli Papina McQueen), o Matko Boska z Guadalupe (Łukasz Błażejewski)! Dzięki Waszemu niepokalanemu wstawiennictwu takież to było smaczne, celne, barwne i prowokujące do skrajnych emocji. Błogosławione Wasze boskie stroje autorstwa Łukasza Błażejewskiego, których podobno – ze względu na obrazę uczuć religijnych – krakowskie krawcowe nie chciały uszyć. Błogosławione aranżacje Pawła Harańczyka, dzięki którym Katarzyna Chlebny miała okazję, by czarować widzów swoim potężnym głosem i porywająco śpiewać „Krakowski spleen”, „Szał niebieskich ciał”, „To tylko tango”, „Oddech szczura”, „Kocham cię, kochanie moje”, „Różę” i inne wielkie przeboje Maanamu. Błogosławiona choreografia Karola Miękiny, która do łez bawiła (zwłaszcza w epizodzie świątecznym z Matką Boską Częstochowską w roli głównej) i wzruszała (taniec Matki Boskiej Fatimskiej). Aż wreszcie – błogosławiony talent aktorski Matki Boskiej z Guadalupe (Błażejewski) i Matki Boskiej Fatimskiej (Rupała). Choć na co dzień macie wiele innych trosk, możecie śmiało rozwijać się w tym kierunku.
(Nie)pokalana Matka Boska
Jeszcze więcej, bo całą Polskę, ma na głowie najbardziej polska ze wszystkich maryjek – Matka Boska Częstochowska (znakomity, zabawny, oddany tej roli w stu procentach Piotr Sieklucki). Nic dziwnego, że naprzemiennie zmaga się z depresją i borderline… – Błogosławionaś Ty między niewiastami, sratatata! Potem przypadnie ci taka Polska – od Sarmatów po Konfederację, od pielgrzymów po całujące się dzieciaki z rzemykami na ręce. Polska nie laicka, a katolicka! – grzmi orędowniczka strapionych, przez której święty jasnogórski obraz można wymodlić sobie boską przychylność. Czy na pewno? Może Matka Boska też kiedyś chciała się zbuntować?
Opowieść o Korze zdecydowanie nadaje Maryi ludzką twarz. – Miałam 12 lat i nikt mnie nie pytał o zdanie! Oto panna pocznie i porodzi syna, nie bój się, Maryjo, znajdziesz łaskę u Pana! Myślicie, że nie bolało? – dopytuje rozgoryczona Matka Boska Częstochowska. – Jestem dzieckiem niepokalanym, a tak bardzo pokalanym – wtóruje jej Matka Boska Fatimska. W obliczu Strajku Kobiet, wyroku Trybunału Konstytucyjnego i Izy z Pszczyny te słowa przeszywają na wskroś.
Mamusiu, gdzie jesteś?
W opowieści Chlebny nie brakuje wzruszeń. Między zabawą a sławą, między wspomnieniami z dzieciństwa a z lat spędzonych u boku ukochanego Marka Jackowskiego, a potem Kamila Sipowicza, Kora nieustannie poszukuje mamy. – Mamo, mamusiu, jesteś tam? – dopytuje z nadzieją, że po latach rozłąki znów usłyszy „Oleńko”. Bo właśnie ten głos chce pamiętać z dziecięcych lat, a nie traumatyczne doświadczenie molestowania przez księży. Oj tak, w sztuce Chlebny kler obrywa nie raz, i to mocno. Matka Boska Częstochowska przeprasza nawet w imieniu Kościoła katolickiego… na szczęście nie precyzuje za co, bo wszyscy dobrze wiemy, a to przecież nadal spektakl o Korze. Wystarczy „Zabawa w chowanego”, kolejny utwór, który aktorka wykonuje brawurowo.
Boska Kora i Katarzyna
„Dalej Pan pyta, czy wierzę w astrologię, chiromancję i horoskopy, wszystkie inne sprawy czarowników, oraz wszystko, co się tyczy ciał astralnych” – śpiewała Kora podczas podróży do Boskiego Buenos. Gdyby po spektaklu Teatru Nowego Proxima ktoś zapytał, w co ja wierzę, to z pewnością w to, że w „Boskiej. Korze” Katarzyny Chlebny maczała palce sama Jackowska. I z kreacji swojej ziemskiej wysłanniczki byłaby bardzo dumna. Teatrze Nowy Proxima – klękajcie narody, zagraliście spektakl roku!