Recenzja „Czarownice”
Głos kobiety- głosem buntu
„Czarownice – wszystkich nas nie spalicie” – Iwona Kempa – Teatr Nowy Proxima w Krakowie
10 września w piątek w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie odbyła się premiera spektaklu w reżyserii Iwony Kempy- „Czarownice- wszystkich nas nie spalicie”
Przy dźwiękach perkusji kobiety wyzwalały w sobie moc i wypowiadały prawdę o nietolerancji wobec inności, skrywającej się pod maską oskarżeń o czary. „Palenia czarownic już nie ma”- ktoś z uśmiechem sarkastycznie zripostuje, ale czy na pewno…?
Czy oskarżenia o czary nie przybrały obecnie formy dziwnych przesłuchań, w których każdy przejaw wolnej myśli odbierany jest jako niechciany głos, z którym należy walczyć święconą wodą? W 1776 roku w Polsce król August Poniatowski w duchu idei myśli oświecenia na przekór władzom kościelnym zakazał tortur i ścigania za rzekome czary. Mentalności ludzi jednak tak łatwo się nie zmieni. femina w łacińskim znaczeniu „mniej wiary” to istota bardziej skłonna do grzechu niż mężczyzna- brzmią słowa z ambony wypowiadanej przez Sławomira Maciejewskiego wcielającego się w rolę księdza. Nie wiara jednak w siłę kościoła i sądów ludzkich lecz wiara w swoje siły daję kobietom energię do działania.
Tę energię w spektaklu na scenie naprawdę czuć, przenika ona widza i motywuje do działania o walkę do bycia sobą. Spektakl w reżyserii Iwony Kempy stał się swoistym pomostem między przeszłością a przyszłością, gdzie w teraźniejszości kobiety odważnie myślące stykają się ze społecznym ostracyzmem. W spektaklu w rolę znienawidzonych czarownic tych z przeszłości jak również tych z teraźniejszości wcieliły się : Małgorzata Gałkowska, Martyna Krzysztofik, Katarzyna Anna Małachowska, Anna Tomaszewska. Skromny strój kwiecistej kobiecej sukienki skonfrontowany z siłą i energią bębnów na zasadzie silnego kontrastu zwraca uwagę, że teraz tu i właśnie dzieję się coś ważnego. Bęben- synonim walki, jako instrument wykorzystywany w wielu kulturach, w spektaklu premierowym wybudzał ze snu i marazmu obojętności. Uwrażliwia wobec nieposzanowania praw osób odważnie myślących, mówiących prawdę.
Dźwięki perkusji którą zawładnęła Liliana Zieniawa nauczycielka ze szkoły mistrzowskiej tego instrumentu stanowiły integralną część z treścią monologów wypowiadanych przez aktorki. Teksty są szczere, tragikomiczne, gdzie czarny humor połączony z osobistym dramatem niczym silna fala przypływu i odpływu konfrontują się z publicznością. Przy takiej dynamice emocji widownia zgromadzona w kameralnej sali Teatru Nowego Proxima nie może pozostać obojętna. O czym są te opowieści? Oparte na kronikach i reportażach dbających o precyzje przekazu świadectwa niezłomnych kobiet oskarżonych o czary stanowią ciekawe historię przykuwające uwagę. Jedna z nich jest historia Krystyny Ceynowej z naszych polskich, nadbałtyckich Chałup, którą w jakże wydawałoby się romantycznym czasie w 1836 roku poprzez samosąd okolicznych mieszkańców dwukrotnie w ramach tak zwanej próby wody topiono. Krystyna utonęła w falach zimnej wody a o pogardzie, jaka towarzyszyła jej w chwili śmierci opowiedziała Małgorzata Gałkowska wcielając się w jej historyczny epizod. Dialogu w spektaklu jest niewiele, gdyż silne emocje, agresje wypowiadane wobec kobiet przez Sławomira Maciejewskiego jako księdza, sędziego i polityka trudno nazwać rozmową. Przesłuchanie, które prowadzi z Aktywistką Strajku Kobiet, w której rolę wcieliła się Anna Tomaszewska, skonfrontowanie inteligencji, opanowania głosu Anny z fanatyzmem religijnym i gniewem Sławka mogło wywołać w początkowej fazie śmiech lecz później jak każda głupota zrodzi lęk o to co dalej? Do czego to wszystko może doprowadzić? „Wszystkich może jednak nas nie spalą…?
Obawa przed fanatyzmem nie daje jednak spokoju. Buntowniczka Strajku Kobiet będąc w areszcie nie może wziąć leków, nie może zadzwonić do syna aby mógł wiedzieć gdzie jest. Nowa forma tortur XXI wieku. Zamiast rozżarzonego żelaza- zimna, goła posadzka i noc z temperaturą poniżej zera. To wszystko jakże jest bliskie temu na wskroś co działo się wieki temu. Sławek Maciejewski, wygłasza potępienie wobec wszelkich odstępstw od kanonów kościoła. Dla nikogo z publiczności takie przemówienie z ambony nie jest czymś zaskakującym, lecz przeczytana ankieta z tego roku 2021 na temat opętania przez demonów już tak. Jak redaktor Sławek rozmawia z kobietami i pyta je o różne zwyczaje. Do tej ankiety również włączona jest publiczność. Na wiele z pytań odpowiedź jest twierdząca, co według analizy jednego z biskupów jest znakiem opętania przez demona. Włączenie publiczności do tej ankiety, jako sprytne posunięcie reżyserki Iwony Kempy dało możliwość interakcji z publicznością. Poczucie widza, że jest się w pewnym sensie również aktorem, gdzie bliskość emocji między twórcą a odbiorcą staje się najważniejsza stworzyła wspólnotę, jakby podczas szabatu czarownic, gdzie każdy emanuje dla kogoś swoją energią. Ciekawym i nowatorskim posunięciem reżyserki było wprowadzenie elementów teatru fizycznego. Doskonałym narzędziem wręcz plastycznym niczym forma rzeźby wyrażonej przez rzeźbiarza stała się spontaniczna gimnastyka Katarzyny Anny Małachowskiej. Zamiast słów odpowiednia poza ciała, która ma tak, jak w gimnastyce słowiańskiej czarownic przywołać określoną energie, dającą siłę w działaniu. Jej opowieści o egzorcyzmach, podczas których księża tak naprawdę mają ochotę na seks z dziewczyną, z której wypędzają złego ducha wzbudza litość dla nich samych.
Charakterystyczne dla Iwony Kempy bezkompromisowe łączenie farsy z dramatem również i w tym premierowym spektaklu odniosło sukces. Ból i cierpienie podczas egzorcyzmów, które współodczuwamy z czarownicami przeplata się niczym śmiech i łzy tak, jak w życiu, gdy uwolnimy się od tego, co nas zniewala. Rekwizytów w spektaklu jest niewiele. Bębny dominują, lecz zaskoczeniem w pewnym momencie, gdy już przyzwyczajeni jesteśmy do minimalizmu staje się szynka, prawdziwa, której zapach nie bez powodu czuć na scenie. Zjadana przez Sławka podczas opowieści na temat wypędzania demona weganizmu, stanowi ciekawy element komizmu czyniąc sztukę bardziej łatwo strawną dla tych, którym tragedia jest zbyt ciężkim ładunkiem emocjonalnym. Na zasadzie silnych kontrastów cały spektakl dynamicznie i rytmicznie niczym dźwięki perkusji słyszanej w tle motywuje przede wszystkim do myślenia a w jego konsekwencji do działania.
Światło spokojne, jasne, skoncentrowane na osobie przedstawiającej daną historię czarownicy, jakby nie miało się nijak od oskarżeń o uroki, zjadanie noworodków czy też seks z diabłem. Nie ma piorunów, unoszeń się w powietrzu na miotle, wypełzających węży z ust. Jest taka zwykła codzienność, kwiecista sukienka, którą mogłaby założyć każda osobą będąca na widowni, nawet mężczyzna jeśli by po prostu tego chciał. Zwykła codzienność, będąca pretekstem do polowań mających za cel metaforyczne spalenie pogardą.
Najnowszy spektakl Iwony Kempy z pewnością wzbudzi kontrowersje w środowisku konserwatystów lecz nawet w tym świecie da wiele do myślenia. Odważny, nie idący na żadne kompromisy skupiający się na prawdzie i faktach spektakl „Czarownice- wszystkich nas nie spalicie”, nie jest pobożnym życzeniem tego co rząd chciałby widzieć na scenie, lecz głosem duszy, wzywającym poprzez bunt do zmiany. Czy tak być powinno? Odpowiedzi może udzielić tylko sama publiczność.
Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin