Felieton: Dziś Wielka Rewia
Dziś Wielka Rewia! – Kolejna premiera na Scenie Berlin
Roch Pekiński, Twardzioch, Schyzio Frenik, Mulek Róż… Czy mówią Wam coś te nazwiska? Nie? A gdybym (dla ułatwienia) dodał, że to pseudonimy bardzo znanego poety? Zwanego nawet Księciem Poetów? O! widzę że podnosi się jakaś ręka! Słucham? Tak, odpowiedź jest prawidłowa: to Julian Tuwim!
W odrodzonej po roku 1918 Polsce, teatr odrodził się szybko. I równie szybko, bo już w 1919 roku wystartował w sali przy ulicy Senatorskiej w Warszawie kabaret Qui pro Quo. A przecież i on nie wyrósł na martwej glebie. Lata 1916 -1918 to okres rozkwitu teatrzyków estradowych. Front oddalił się od Warszawy i w okupowanej stolicy zapanował względny spokój. Pisanie dla kabaretów stało się głównym źródłem utrzymania początkujących literatów. Klasyczny program składał się piosenek, melodeklamacji, skeczów i wstawek baletowych.
Pamięć o przedwojennym polskim kabarecie ciągle jeszcze tli się w narodzie słabiutkim płomykiem, pamiętamy tę i ową melodię, potrafimy zanucić jakąś zasłyszaną gdzieś zwrotkę (ale tylko jedną jak Mazurka Dąbrowskiego). Ale informacja, że teksty dla Qui pro Quo, Morskie Oko czy Bandy pisali tacy giganci jak Lechoń, Tuwim czy Słonimski – to zawsze wielkie zaskoczenie. Tuwim już we wczesnym okresie swej twórczości mistrzowsko opanował wszystkie gatunku lekkiej muzy. Pisał piosenki, melorecytacje, monologi, skecze. Był współautorem rewii. „Pokoik na Hoże”, „Co nam zostało z tych lat”, „Nasza jest noc” to także piosenki autorstwa Tuwima.
Qui pro Quo był kabaretem gwiazd. Wylansował całą plejadę ulubieńców przedwojennej Warszawy, wśród nich Mirę Zimińską, Hankę Ordonównę, Kazimierza Krukowskiego, Konrada Toma, Ludwika Lawińskiego, Adolfa Dymszę. No i króla konferansjerów – Fryderyka Jarosy’ego, który do Polski przyjechał z rosyjskim kabaretem „Niebieski Ptak” i został u nas już na dobre. Ten ostatni tak opisywał sytuację literatów piszących na potrzeby kabaretu:
„Proszę Państwa! W Warszawie istnieje kilka teatrów rewii. Każdy z nich zmienia program mniej więcej co miesiąc a w każdym programie jest przeciętnie piętnaście numerów. Autorów natomiast jest bardzo mało. Dlatego daje się odczuć dotkliwy głód nowych pomysłów, bo według powyższych obliczeń parę osób musi co miesiąc wymyślić i napisać około stu numerów. Wobec tego powstała giełda autorska. Schodzą się tam autorzy i kierownicy literaccy teatrów i uprawiają handel pomysłami jakby to były obce waluty. Rozmowy na giełdzie autorskiej są bardzo ciekawe: „jak dziś szmoncesy?”, – „Trochę mocniej”, – „Duże zapotrzebowanie na polityczne kawały”, – „Słuchaj, odstąp mi dwóch Żydów w tramwaju a ja ci dam Witosa pod Bacchusem”, – „Panowie kto bierze piosenkę o Sejmie i rządzie, same rymy na ‘upa’”, – „Za szlagiera o apaszu dam pierwszorzędne kuplety o Korfantym, dopłacam 50 złotych”…
To nie żart! Julian Tuwim, Antoni Słonimski, Marian Hemar, Andrzej Włast a także kompozytorzy: Jerzy Petersburski, Jakub Kagan, Henryk Wars i wielu, wielu innych musieli przecież spotykać się na takiej giełdzie i wymieniać pomysłami. No bo przecież artystyczna Warszawa kawiarniami stała. Boy, który był fanatycznym wielbicielem kabaretu tak pisał „Wczorajszy program w Qui pro Quo to prawie w całości wyskok niewyczerpanego humoru poety T..ma (nie wymieniam nazwiska, aby uszanować jego trzydzieści trzy pseudonimów). Co za bajeczny temperament u tego człowieka, aby tak, od niechcenia, lewą ręką rzucać owe drobiazgi, od których sala trzęsie się ze śmiechu, a przy których znawca co chwila oblizuje się ze smakiem i kręci z uznaniem głową”.
Myśląc o repertuarze dla Sceny Berlin Teatru Nowego Proxima przypomniałem sobie, że jeszcze jako student łódzkiej filmówki (w latach 60tych) zakochałem się w wystawianym w Teatrze 7.15 (a także w warszawskiej Syrenie i wielu innych) spektaklu „Taka noc nie powtórzy się więcej”. Wiele lat później, pracując w zespole Rozgłośni Polskiej RWE napisałem słuchowisko z przedwojennymi przebojami. Żyły przecież jeszcze w Londynie gwiazdy tych kabaretów – Zofia Terné, Włada Majewska czy Kazia Kaliszewska. Wielu z tych artystów poznałem osobiście. Hrabia Michał Tyszkiewicz, mąż Ordonki mieszkał nawet w tej samej kamienicy co ja – piętro wyżej. Postanowiłem więc sięgnąć do tych romantycznych wspomnień i napisałem scenariusz do spektaklu „Dziś Wielka Rewia” dokładnie według starej, sprawdzonej receptury. Dajcie się zaskoczyć! Tym bardziej, że na scenie zobaczycie absolwentów i studentów Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie. Wielu z nich to aktorzy-tancerze Teatru OdRuchu. Będą pióra, cekiny, płatki róż, piękne melodie, młodość i uroda – czyli wszystko to, w czym kochała się przedwojenna Warszawa.
Zespół:
Girls: Agata Toporek, Magdalena Malik, Paulina Strzoda, Karolina Rentflejsz
Boys: Michał Misza Czorny, Jakub Sielski, Łukasz walczak, Jakub Gajewski, Kacper Mucha, Maciej Gośniowski
Narrator: Piotr Sieklucki
Asystent reżysera i choreograf: Michał Misza Czorny
Reżyseria: Janusz Marchwiński – autor tego tekstu