Chciałbym się zakochać – Vitalik Havryla w „Amadeuszu”

ROZMOWA Z VITALIKIEM HAVRYLA – ODTWÓRCĄ MOZARTA W „AMADEUSZU”

Piotr Sieklucki: Jesteś z Ukrainy i przyjechałeś do Polski jeszcze przed wybuchem wojny- dlaczego Polska i dlaczego Kraków?

Vitalik Havryla: Już w liceum wiedziałem, że chcę zostać aktorem, ale dla mojej ukraińskiej rodziny nie  brzmiało to dobrze. Musiałem szukać więc alternatywy, być może ucieczki.  Moja koleżanka studiowała w Warszawie, więc wywiedziałem się, co muszę zrobić, żeby nie płacić w Polsce za studia.  Skoro moja rodzina nie chciała mnie takiego jakim jestem, z moimi wadami, marzeniami, to postanowiłem wydostać się z Ukrainy i uciec jak najdalej się da. Mogłem studiować w Polsce bezpłatnie, bo okazało się że mam polskie korzenie. Mój pradziadek był Polakiem. 

PS: W Ukrainie nie mogłeś zostać aktorem, nawet wbrew woli rodziny? 

VH:  Nie miałem siły przebicia. Nie miałem siły, żeby przekonać rodzinę do mojej pasji. Byłem zbyt niepewny siebie, żeby powiedzieć dumnie: „Będę aktorem”. Ostatecznie zagryzłem zęby i wyjechałem do Warszawy na „poważne studia”. Musiałem wyjechać z kraju, bo czułem taką wewnętrzną potrzebę. Może to był ten młodzieńczy bunt?

PS: Ile miałeś lat jak uciekłeś do Polski? 

VH: 17. 

PS: Co było najtrudniejsze w adaptacji w nowym otoczeniu? 

VH:  Przede wszystkim język. Ostatni rok szkolny poświęciłem na przygotowania do wyjazdu. Uczyłem się polskiej gramatyki, czytałem, pisałem, już nawet odróżniałem ‘u otwarte od ‘u z kreską /śmiech/. Po przeprowadzce spotkała mnie brutalna rzeczywistość. W Polsce okazało się, że mam problem z ułożeniem dłuższego komunikatywnego zdania. Bariera językowa ograniczała moją ekspresję, zamykała mnie. Musiałem ją zwalczyć.

PS: Nieznajomość języka obcego w którym chce się grać, to dla aktora niemożność wykonywania zawodu, a jednak dostałeś się do elitarnej aktorskiej szkoły. Mało tego, kończysz ją z oszałamiającymi wynikami, tymi językowymi przede wszystkim.

VH: Dziękuję pięknie! Włożyłem w to dużo pracy, ale chyba najwięcej nauczyłem się poznając ludzi. Na szczęście trochę ich poznałem, byłem głodny wrażeń! Czułem, że mój język polski postępuje i kiedy poczułem się w nim na tyle sprawny, żeby móc konkurować z młodymi Polakami, stwierdziłem, że będę zdawać do szkół aktorskich w Polsce. Zajęło mi to kolejne kilka lat, wszystko w tajemnicy oczywiście. W międzyczasie studiowałem dziennikarstwo, pracowałem w „korpo”. W końcu zdobyłem się na odwagę i zapisałem się na egzaminy wstępne. Udało się za drugim razem. Za pierwszym dostałem wiatru w żagle, bo doszedłem do drugiego etapu… No a za drugim razem komisja w AST w Krakowie powiedziała mi „tak”… I właściwie wtedy to wąskie grono ludzi zmieniło moje życie.

PS: Jak przyjęli to twoi rodzice? Kiedy im o tym powiedziałeś? 

VH: Rodzina dowiedziała się z posta na fb, bo tam się pochwaliłem. Mama zadzwoniła najpierw do mojej przyjaciółki, o co chodzi.  Być może bała się ze mną rozmawiać. Myślę, że nadal nie do końca rozumieją skali tego wydarzenia. Pogratulowali mi wtedy i cieszyli z mojego sukcesu, ale cały mój okres studiów traktowali mnie, jakbym chodził do kółka teatralnego.

PS: Bycie aktorem jest dla nich po prostu abstrakcją. Jak przyjąłeś informację o wojnie? 

VH: Strasznie. Jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że moi bliscy są stosunkowo bezpieczni. Nasza miejscowość mieści się 40 km od polskiej granicy. Do tego tak się złożyło, że większość mojej rodziny, to kobiety z dziećmi. Ale czułem się strasznie. To był mój najgorszy semestr na studiach. To była najgorsza wiosna. Byłem jak w amoku. Mam dużo przemyśleń od tamtego czasu. Na temat tożsamości narodowej, patriotyzmu. Bardzo intymnych.

PS: Mierzysz się z rolą Mozarta w „Amadeuszu”, czy jest to dla ciebie jakieś wyzwanie? 

VH: To jest ogromne wyzwanie. Mozart był geniuszem, a jak się „wchodzi” do głowy geniusza, to bardzo łatwo pobłądzić. Miał ogromną wyobraźnie i wrażliwość. Nie chciałbym zrobić tej roli sztampowo, „odegrać” coś, co każdy zna lub się spodziewa; nie lubię papugować. Szukam w Mozarcie czegoś innego, wyjątkowego, pokręconego. To jest trudne, ale też ekscytujące.  

PS: Vitalik, jedno marzenie już spełniłeś w życiu: zostałeś aktorem. Co dalej? 

/Cisza/

Jakie masz drugie marzenie?

/Cisza/

VH: Chciałbym się zakochać…

PS: No to na zakończenie, życzę ci, żeby po premierze ktoś podszedł do ciebie szturchnął i powiedział : „Podobno szuka pan miłości? Oto jestem!”

VH: /śmiech/ Dziękuję. Bardzo ładne życzenia.

PS– Niech się więc spełnieni. 

 


Szczegóły na temat spektaklu: https://teatrnowy.com.pl/repertoire/amadeusz/

Bilety dostępne w sprzedaży: https://bilety.teatrnowy.com.pl


ZAPRASZAMY!