O Kaczce Dziwaczce z Akademii Pana Kleksa

Cześć z tej strony Artur, ale wszyscy mówią na mnie Arczi. Arczi Świetny, choć tak naprawdę mam inaczej na nazwisko, ale  każdy artysta ma swój pseudonim. Pod pseudonimem skrywa swoje największe tajemnice, pod pseudonimem można pozwolić sobie też na więcej. Świetna jazda! To lubię! Pod pseudonimem mogę czasami zrobić nie jedno głupstwo, nie narażając na szwank swojego szlachetnego nazwiska; pod pseudonimem jak pod osłoną nocy nie muszę się niczego wstydzić. Taka dygresja.  

Mówią też na mnie Dziwaczka. Dlaczego? A no dlatego, że udało mi się wydrapać oczy reżyserowi i wygrać casting do spektaklu „Akademia Pana Kleksa” zrealizowanego przez krakowski Teatr Nowy.  Casting wygrałem, rolę swoją pokochałem. Choć niepoprawnie dziś politycznie powinienem powiedzieć: „Rolę swoją pokochałam”. Tak, pokochałam. Bo kaczka jest przecież rodzaju żeńskiego. Tak więc, Kaczkę Dziwaczkę w „Akademii Pana Kleksa” odegrałam jakby to rzec, pierwszoligowo!

To właśnie tą rolą miałem przyjemność debiutować na scenie, bo choć na co dzień jestem artystą, to jednak z zawodu bardziej mi bliżej do fryzjera,  a w Teatrze Nowym zajmuję się też charakteryzacją i garderobą. Można śmiało powiedzieć, że nie typowa ze mnie garderobiana.

Opowiem wam, jak wyglądała moja przygoda z pierwszoligową, jak to się później okazało, rolą w spektaklu teatralnym. Trzeba zaznaczyć, że na scenie pojawiałem się już nie raz. Jako fryzjer we wcześniejszych latach od szkoły podstawowej po technikum, a później jako performer. Wyższy level.

Jak to wszystko z tą „Akademią Pana Kleksa” się zaczęło?

Na początku był pisany tekst, znaczy adaptacja sceniczna pisana była.  Później odbywały się castingi. Po castingach, na których reżyser zwrócił swoją uwagę na mój niezwykle piękny kaczy kuperek, zaczęły się próby. Główna rola, Ambrożego Kleksa przypadła znakomitemu krakowskiemu aktorowi, Tomaszowi Schimschainerowi. W doktora Pai Hi Wo i Filipa Golarza wcielił się równie znakomity krakowski aktor, Jacek Strama. W spektaklu wzięło udział pięciu młodych aktorów tancerzy, jako uczniowie Pana Kleksa, Anatol i Alojzy, no i oczywiście mój ptasi brat, czyli Szpak. O innych rolach nie było mowy, a też nie było podobno na nią miejsca.  

Ja oczywiście ciągle  uważałem,  że czegoś brakuje;  czegoś albo kogoś. Dla mnie brakowało  kultowej sceny z piosenką  „Nad rzeczką, opodal krzaczka mieszkała Kaczka Dziwaczka”. Wstałem na jednej z prób i zaprotestowałem, że nadal nie przydzielono mi roli! I wtedy, bym się pewnie odczepił,  padł pomysł: „Dobra, niech będzie Kaczka Dziwaczka”. Dopiąłem swego.  

Kaczka musiała się pojawić i kto jak kto, ale to mnie musiała przypaść ta rola. Przecież to moje skryte marzenie. Nie dość, że to moja ulubiona bajka z dzieciństwa, to jeszcze ta Kaczka Dziwaczka jest taka trochę jak Ja. I ten kuperek kaczy tak podobny do mojego. „To będzie fajna przygoda” –pomyślałem i przystąpiłem do prób.  Ja w stroju kaczki na scenie w środku spektaklu! Moje marzenie się spełnia- pomyślałem.  I choć na początku decyzji rozlegał się śmiech realizatorów, bo gdzie Arczi, gdzie Ty się pchasz ? Gdzie Ty na scenę? To później pojawił się śmiech radości i podziwu.  W tym pomyśle poparł mnie sam Tomasz Schimscheiner i nasz scenograf Łukasz Błażejewski ( Prince Negatif ). Zaczęło się więc dopisywanie tekstu ( choć mam go niewiele ), dorabianie sceny w scenariuszu i aranżowanie kolejnej piosenki, bo przecież kaczka bez piosenki to nie kaczka.

Zaczęło się  szaleństwo. Przymiarki i wymyślanie kostiumu. Kaczka Dziwaczka to przecież rola dla aktorki, gra ją chłopak, więc i strój musi być odjechany. Byłem jak najbardziej za, tym bardziej,  że kostium projektował wielki Łukasz Błażejewski. Tak więc wcisnął mnie w obcisłe złote body, od kostek aż po czubek głowy. Dał  wielkie żółte (złote?) futro. Aż wreszcie dodatki: Wielką pomarańczową kokardę na głowę  (bo „miałam czubek z kokardą”),  czerwony dziób do gęby i płetwy w kolorze pomarańczy. I tak o to  kostium był gotowy.  Potem przyszła charakteryzacja. Jako ten fryzjer i ten Arczi od charakteryzacji wpadłem na pomysł na piękne żółte i zielone rzęsy… jak pióra. I to było to!

Potem przyszedł czas na próby. Spędziliśmy trzy niezwykłe miesiące.  Rano rozgrzewka. Ćwiczenie choreografii. Uważnie  przyglądałem się. Podpatrywałem.  Powtarzałem.  I uczyłem się też innych, nie tylko swoich  układów. Tak dla  zabawy. A może to nie była zabawa, a ambicja?!

Po porannych tańcach,  próby tekstowe. Po próbach tekstowych,  wieczorne składanie scen. Ćwiczenie układów, powtarzanie monologów , piosenek, dialogów. Każdy dzień przynosił nowe pomysły, nowe rzeczy, nowe propozycje. Miało być kolorowo.  Bajkowo.  Ma się ciągle coś dziać, bo to spektakl dla dzieci, a dzieci nie lubią się nudzić. Super kostiumy.  Kolorowe światło, pstrokaty make up, wymyślne fryzury, niebanalne układy i zabawne teksty. Droga do sukcesu.

Pomyślałem, a gdyby tak jeszcze wepchnąć się gdzieś poza piosenką mnie wyznaczoną? Gdyby tak wepchnąć się w innej scenie? Ot, wchodzi, nie wywoływana kaczka na deski teatralne i robi zamieszanie. Taka np. Kaczka Pijaczka- pomyślałem. I tak zrodziła się kolejna wielka i wspaniała scena. Teraz to chyba muszę zjeść Sneakersa…

Bawiłem się dobrze, zwracałem na siebie uwagę i, co tu dużo mówić,  stałem się  centrum. Jem Sneakersa…

Zjadłem.

Mam nadzieję, że jak tylko cała epidemia zarazy minie i kaczy mój gród ominie, spotkamy się na scenie, kochane dzieciory.  Pamiętajcie i przekażcie rodzicom, że „Akademia Pana Kleksa” to nie tylko spektakl dla dzieci, ale także dla dorosłych. Zapraszam wszystkich dużych i małych do obejrzenia tej fantastycznej bajki… i niezapomnianej Mnie, Kaczki Dziwaczki.  

Do zobaczenia i Kwa Kwa

Kaczka Dziwaczka :

Nad rzeczką opodal krzaczka,
Mieszkała kaczka-dziwaczka,

Lecz zamiast trzymać się rzeczki,
Robiła piesze wycieczki.

Raz poszła więc do fryzjera:
„Poproszę o kilo sera!”

Tuż obok była apteka:
„Poproszę mleka pięć deka”

Z apteki poszła do praczki
Kupować pocztowe znaczki.

Gryzły się kaczki okropnie:
„A niech tę kaczkę gęś kopnie!”

Znosiła jaja na twardo
I miała czubek z kokardą,

A przy tym, na przekór kaczkom,
Czesała się wykałaczką …