Recenzja Monachomachii
Michał Centkowski
Karczemna awantura
„Monachomachia, czyli wojna mnichów” wg Ignacego Krasickiego w reż. Justyny Łagowskiej w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
Krakowska „Monachomachia” w reżyserii Justyny Łagowskiej zaczyna się w atmosferze swobodnej, by nie rzec klubowej. To nie jest to przypadek. W spektaklu Teatru Nowego twórcy wydobywają z oświeceniowego dzieła biskupa Krasickiego przede wszystkim pierwiastek rubasznie satyryczny.
Opowieść o wojnie karmelitów i dominikanów rozgrywa się w kameralnej przestrzeni. W interpretacji Łagowskiej opisane przez Krasickiego wypadki stanowią właściwie pijackie rojenia trójki podstarzałych facetów. Bohaterowie, odziani w krwisto czerwone kostiumy, stanowiące współczesną wariację na temat klasztornych szat, szykują się do decydującego starcia teologicznego z oponentami. Ostatecznie to się nie stanie, bo błędni rycerze wiary zmęczą się krzepiącymi trunkami podawanymi przez Karczmarkę (w tej roli Karolina Gorzkowska), dyskretną, acz zjadliwą komentatorkę wydarzeń.
Klasztorne trio – Schimschciner, Chrząstowski, Gancarczyk – choć chwilami mocno przerysowane, jest całkiem ucieszne. Widać, że zespół aktorski dobrze się bawi, bawi się też częstowana wzmacniającymi trunkami publiczność.